„Luna to surowa pani” jest powieścią wyrosłą z lekcji przeszłości, bo opisywany w niej bunt mieszkańców kolonii księżycowej przeciw Ziemi jest podobny do rewolucji amerykańskiej. A nowe społeczeństwo kolejnego nowego świata powstaje niczym Australia z wyrzutków i przestępców, lecz tym, co je stapia w jedność, jest wspólna walka o wolność (znów lekcja amerykańska).
Jednocześnie bunt mieszkańców Luny, którzy chcą sami decydować o swoim losie (i podatkach), nie byłby możliwy bez sięgnięcia po nowatorskie metody i tu przechodzimy już do pomysłów Heinleina, które okazały się prorocze. Głównym sojusznikiem księżycowych rewolucjonistów okaże się superkomputer HOLMES IV zwany pieszczotliwie „Mikiem”, daleki przodek sztucznych inteligencji naszych i nadchodzących czasów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.