Podczas konferencji Defending Baltics, która odbyła się w dniach 8-9 października w Wilnie, przedstawiciele Polski i krajów bałtyckich dyskutowali nad możliwościami militarnej reakcji na ewentualną inwazję rosyjską. Paneliści nie wykluczyli, że po zakończeniu konfliktu z Ukrainą Rosja może skierować swój "imperialistyczny ekspansjonizm” na Estonię, Łotwę, Litwę i Polskę.
Przekonany o tym jest doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego Prezydenta Litwy Kästutis Budris. Ostrzegł, że prawdopodobieństwo takiego scenariusza wzrośnie, jeśli Białoruś w pełni stanie się częścią tzw. Państwa Związkowego.
Dowódca armii litewskiej generał Raimundas Vaikšnoras stwierdził, że państwa graniczące z Rosją powinny być w stanie natychmiast odpowiedzieć na atak samodzielnie, nie czekając na decyzję w niektórych stolicach państw NATO, czy uruchomić Artykuł V.
Szybka odpowiedź na atak Rosji
Podobnego zdania jest były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak.
– Ukraina daje nam kilka lat. Jeśli Rosja wygra na Ukrainie, będziemy mieli jedną dywizję rosyjską we Lwowie, jedną w Brześciu i jedną w Grodnie – powiedział polski wojskowy cytowany przez "Bild". Emerytowany polski oficer zauważył, że jeśli wojska rosyjskie przekroczą granicę z Litwą, powinna nastąpić "natychmiastowa reakcja".
– Jeśli zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast. Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie strategiczne cele w promieniu 300 km. Zaatakujemy bezpośrednio Petersburg – powiedział.
Andrzejczak przestrzegł także, że atak na Polskę lub państwa bałtyckie będzie początkiem totalnej konfrontacji. Na wypadek takiego scenariusza Polska kupuje obecnie 800 rakiet o zasięgu do 900 km.
Czytaj też:
Dlaczego Rosja zaatakowała Ukrainę? Osobliwa teoria gen. AndrzejczakaCzytaj też:
Straty Ukrainy. Gen. Andrzejczak: Oceniam, że powinny być liczone w milionach