Popularność wydarzenia mierzy się reakcją na nie w Internecie oraz liczbą memów, które ono generuje. Przy czym odzew krytyczny bywa zazwyczaj bardziej owocny niż entuzjazm. Można podejrzewać, że działalność Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie nigdy nie utrzyma takiego poziomu zainteresowania, jakie otrzymało w pierwszych dniach po otwarciu. Zgodnie z przewidywaniami aplauz wyrażali głównie ludzie związani z resortem kultury, władze Warszawy z prezydentem Trzaskowskim oraz lewicowa część obserwatorów, chociaż tu były wyjątki. Wiadomo, że w Polsce nawet piasek na plaży jest polityczny. Reszta upajała się szyderą. Jaka część krytykantów była w środku obiektu, ilu z nich w ogóle widziało go na żywo, trudno powiedzieć. Jednak zważywszy na zasięg krytyki, można przypuścić, że nie wszyscy. A jednak frekwencja była: przez pierwsze trzy dni MSN odwiedziło 50 tys. osób. Wszyscy chcą zobaczyć to cudo, jest to najświeższy temat rozmów w Warszawie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.