Miesiąc temu „Gazeta Wyborcza” pisała: „»Lex Kamilek« paraliżuje pracę szkół”. Ja w „Do Rzeczy” pisałem, że tak będzie, już pod koniec sierpnia. Było to jasne dla każdego, kto umiał czytać ustawy, znał praktykę funkcjonowania polskiego państwa i rozumiał związki przyczynowo- skutkowe. Odpowiedzialnych za chaos i zwyczajnie głupie prawo dziś oczywiście nie ma. A może po prostu mają poważniejsze problemy – wszak za „lex Kamilek” stało Ministerstwo Sprawiedliwości z czasów Zbigniewa Ziobry, a konkretnie – wiceminister Marcin Romanowski.
Ta ustawa, w teorii mająca chronić dzieci, a w praktyce tworząca cały zestaw absurdalnych albo całkowicie fikcyjnych obowiązków, to typowy przykład fatalnego populizmu prawnego – czy może raczej populizmu w ogóle – którego kolejne przykłady pojawiają się regularnie.
Mają one wspólne cechy. Po pierwsze – prawie zawsze impulsem do podjęcia gorączkowych działań są pojedyncze wydarzenia. Niemal nigdy się nie sprawdza, jak mają się one do ogólnej statystyki. Inaczej mówiąc, podejmuje się działania regulacyjne, niepatrząc w ogóle, czy dotyczą one czegoś, co można określić jako „zjawisko” lub nazwać systemowym problemem, czy też mamy do czynienia z odizolowanym, pojedynczym faktem lub ewentualnie całkowicie sporadycznymi incydentami.
Po drugie – sprawa, którą na warsztat biorą politycy, musi epatować „słusznością moralną”. Inaczej nie jest atrakcyjna. Po trzecie – regulacje przygotowywane są na chybcika, byle jak, z błędami i bez odpowiedniej analizy skutków. Po czwarte – podjęte działania oznaczają wprowadzenie zakazów lub nakazów i ograniczenie wolności. Przy czym i tak są stosowane wybiórczo, bo zwykle są niemożliwe do konsekwentnego i masowego egzekwowania. Po piąte – skutki na ogół są fatalne i utrudniają życie zwykłym ludziom. Po szóste wreszcie – populizm prawny to ulubiona zabawka każdej władzy. Uprawiał go rząd PiS i teraz uprawia rząd koalicji KO-Trzecia Droga-Nowa Lewica.
O dwóch przypadkach populizmu prawnego w „Do Rzeczy” w ostatnim czasie pisałem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.