Wirtualna Polska informuje o kolejnych kontrowersjach wokół ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Z racji sprawowanej funkcji Dariusz Wieczorek pełni nadzór nad Siecią Badawczą Łukasiewicz. To instytucja, która skupia ponad 20 instytutów naukowych mających siedziby na terenie całej Polski. Najważniejszym ośrodkiem jest Centrum Łukasiewicz, który koordynuje pracę pozostałych jednostek.
Dziwny ruch ministra
Jak ustalili dziennikarze, jedną z pierwszych decyzji nowego kierownictwa Centrum Łukasiewicz, powołanego przez Wieczorka, było zatrudnienie kancelarii prawniczej do obsługi części postępowań sądowych. Wybór padł na kancelarię adwokacką Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że właściciel kancelarii Czeszejko-Sochacki to bliski współpracownik Wieczorka. Obaj należą do Stowarzyszenia "Ordynacka", gdzie adwokat jest wiceprzewodniczącym komitetu wykonawczego rady naczelnej stowarzyszenia, a minister nauki – przewodniczącym.
"W skrócie: Centrum Łukasiewicz mogło wybrać, kogo chciało. Spośród kilkudziesięciu tysięcy adwokatów i radców prawnych wybór padł akurat na bliskiego współpracownika nadzorującego Sieć Badawczą Łukasiewicz ministra nauki" – pisze portal.
WP zwróciła się z pytaniami do ministerstwa nauki, Centrum Łukasiewicz oraz do samej kancelarii prawnej o cała sprawę. Nie uzyskała jednak odpowiedzi.
– Nie ma nic złego w zachowaniu prawnika - jego zadaniem jest zdobywać klientów, także wśród znajomych oraz znajomych znajomych. Oczywiście można się zastanawiać nad tym, jakie kryterium było kluczowe w tym konkretnym wypadku i czy kryterium tym była fachowość pana mecenasa, czy przynależność do pewnego kręgu towarzyskiego – powiedział w rozmowie z portalem jeden ze stołecznych adwokatów.
Minister wymusił dymisję?
KIlka dni temu Wirtualna Polska informowała o sposobie, w jaki doszło do dymisji byłego już szefa Sieci Badawczej Łukasiewicz.
Wszystko zaczęło się 7 lutego bieżącego roku, kiedy minister nauki Dariusz Wieczorek spotkał się z Andrzejem Dybczyńskim. Z relacji tego ostatniego wynika, że minister powiedział mu wówczas, że szanuje jego pracę w Sieci Badawczej Łukasiewicz oraz wie, że nie jest związany z polityką.
14 lutego miało dojść do ponownego spotkania ministra z odchodzącym dyrektorem. Wtedy postawa Wieczorka miała się diametralnie zmienić. Gdy stawiłem się po odwołanie, minister chciał mnie nakłonić – choć to nie jest chyba najlepsze słowo – do podpisania dokumentu, w którym zrzekam się odprawy i dostaję miesięczne wypowiedzenie. Po sześciu latach pracy w Łukasiewiczu – relacjonuje Dybczyński, podkreślając że odmówił podpisania niniejszego dokumentu. Wówczas ze strony ministra nauki miały pojawić się groźby.
Czytaj też:
Wieczorek tłumaczy się z taśm: Absolutny skandal i kompletne nieporozumienieCzytaj też:
"Gangsterskie metody. Rządzą nami bandyci". Burza po ujawnieniu rządowej afery