Trudno o lepszą ilustrację dominacji Donalda Trumpa. Oto Mark Zuckerberg, do niedawna zaprzysięgły wróg byłego/przyszłego republikańskiego prezydenta, zjawia się po wyborach na „audiencji” w Mar-a-Lago i stojąc na baczność, z ręką na sercu, wysłuchuje amerykańskiego hymnu. Nie jest to jednak standardowa aranżacja „Gwieździstego Sztandaru”, ale trumpowy „hit” z czasu ostatniej kampanii prezydenckiej – utwór wykonany został przez chór złożony z setek ludzi oskarżonych o udział w zamieszkach na Kapitolu sprzed czterech lat. Trump puszczał go wielokrotnie podczas swoich wieców, a zapowiadający utwór lektor nazywał członków chóru „zakładnikami” Bidena. Niestety, nic nie wiadomo na temat reakcji Zuckerberga, ale jeżeli twórca Facebooka rozpoznał tę wersję hymnu, to musiał się czuć sponiewierany. Multimiliarder, którego platforma społecznościowa pozbawiła Trumpa w 2021 r. dostępu do konta w związku z „poparciem udzielonym ludziom uciekającym się do siania przemocy na Kapitolu”, zmuszony był z atencją wysłuchać hymnu zaśpiewanego przez dokładnie tych samych ludzi…
Jakby tego było mało, Zuckerberg postanowił dorzucić się do ceremonii inauguracji drugiej kadencji Trumpa, choć ani grosza nie dał cztery lata temu na podobną uroczystość (nie mówiąc już o wsparciu inauguracji pierwszej kadencji Trumpa). Meta (spółka matka Facebooka i Instagrama) przeznaczyła na ten cel okrągły 1 mln dol., dołączając tym samym do pokaźnego grona wielkich korporacji, które pogodziły się z dominacją Trumpa i postanowiły w ten sposób złożyć mu hołd.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.