Upiorna czaszka ze strasznymi czerwonymi oczyma i paszczą pełną ostrych zębów wyłania się z flagi Federacji Rosyjskiej. Nad niepokojącą ilustracją widnieje tytuł: „Rusofobia – jak sterują strachem Polaków”. Ten tekst Marcina Skalskiego z „Do Rzeczy” nr 51/2024 wzbudził moje wątpliwości już choćby samym tytułem. W artykule nie ma wprost wyjaśnienia, kim są według autora owi „oni”, którzy rzekomo sterują strachem Polaków. Już to niedomówienie – służące bardzo wyraźnie tezie, że ulegając rusofobii, stajemy się igraszką obcych sił, które niekoniecznie są wyczulone na interes Polski – musi budzić dystans do tez autora. Bo ów tekst ukazuje się na łamach „Do Rzeczy” 17 lat po ostrym konflikcie Rosji z Gruzją, prawie 11 lat po zaborze Krymu i terenów wokół Ługańska i Doniecka i wreszcie – niedługo przed trzecią rocznicą pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę.
„Z kim Rosja graniczy? Z kim chce”
Tak już w świecie jest, że kraje, które posługują się zbrojną napaścią, wywołują obawy. A jeśli to są bardzo duże państwa – to obawy są tym większe. Zacznijmy więc od podstawowej kwestii. Co było najpierw: rusofobia czy też uzasadniony lęk przed agresywną praktyką ekipy Władimira Putina? Już samo budowanie osi tekstu na haśle rusofobii sugeruje reakcję irracjonalną, opartą na niewiedzy lub krzywdzących stereotypach. Używanie określenia „homofobia” czy „islamofobia” służy wbudowywaniu w dyskurs tezy (bardzo ułatwiającej sytuację autorowi wywodu) o irracjonalnym charakterze czyichś obaw. Marcin Skalski od razu łączy to z kolejnym bardzo zręcznym przesłaniem. Powołując się na socjologa, prof. Jarosława Załęckiego, i bliżej nieokreślone badania CBOS, stawia tezę, że w Polsce rusofobia jest w naturalny sposób powiązana z mitem Zachodu. I – jak pisze – z badań (znów nie wiadomo których) wynika, że główną zasadą podporządkowującą stosunek Polaków do innych narodów są dwa stereotypy. Pierwszy to stereotyp biednego i zapóźnionego cywilizacyjnie Wschodu oraz drugi stereotyp – bogatego, cywilizowanego Zachodu, który dla wielu Polaków stanowi pozytywną grupę odniesienia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.