Prof. Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW, trafił pod koniec grudnia do szpitala po tym, jak został napadnięty w Warszawie. "Malicki w mniejszej grupie udał się na spotkanie na Powiślu i w czasie powrotu na teren uniwersytetu w Parku Kazimierzowskim podeszło do niego dwóch mężczyzn. Byli ubrani w stroje przypominające mundury strażników miejskich, dlatego zapytany o nazwisko udzielił im odpowiedzi. Potem padł cios w głowę, po którym stracił przytomność" – relacjonował Biełsat. Pojawiły się podejrzenia, że za atakiem mogli stać Rosjanie lub Białorusini.
Według relacji prof. Malickiego, w parku podeszło do niego dwóch mężczyzn w mundurach policyjnych. Pytali go: "jak pan nazywa się?". – Jak mi wrócił kolejny obraz do pamięci, to wywnioskowałem z tego, że w tym jest element wschodni, bo w tym jest błąd składniowy. Polak zapytałby: "jak pan się nazywa?", a policja w ogóle: "proszę imię i nazwisko". Wiem, bo parę mandatów w życiu zapłaciłem – powiedział w Polsat News naukowiec. Zdradził również, że we wrześniu trzykrotnie w ciągu czterech dni zobaczył tego samego człowieka podczas wieczornych spacerów. Jednak nie zgłosił sprawy na policję. – Nie pamiętam najważniejszego momentu, czyli tego, gdy straciłem przytomność – podkreślił.
Policja kontynuuje śledztwo
W śledztwie przesłuchano do tej pory 10 osób, m.in.: dwóch ratowników medycznych, dwóch strażników miejskich oraz dwóch mężczyzn, którzy wezwali pomoc. Prof. Jan Malicki był już czterokrotnie przesłuchiwany. Piąte przesłuchanie jest zaplanowane na najbliższy czwartek. Do tej pory w sprawie nikt nie został zatrzymany.
Pomimo że policja od ponad miesiąca bada sprawę, "do tej pory nie znalazła dowodu", który potwierdzałby, że dyrektor Studium Europy Wschodniej UW został pobity przez nieznanych sprawców w warszawskim Parku Kazimierzowskim – twierdzi TVN24. Prokuratura planuje powołać biegłego z zakresu medycyny sądowej, aby jednoznacznie ocenić okoliczności zdarzenia. Przeglądany jest monitoring.
– Jeśli wykluczymy, że Jan Malicki potknął się na skórce od banana, jeżeli wykluczymy napad chuligański, wówczas trzeba rozważać to, na co wszyscy zwracają uwagę, że mógł być to element polityczny, a wtedy mamy do czynienia z fachowcami – skomentował w rozmowie z TVN24 prof. Malicki. – Czuję się dobrze. W wyniku nieszczęścia, do jakiego doszło, miałem, po pierwsze – pęknięcie kości czaszki, po drugie – krwiaki, po trzecie – wstrząśnienie mózgu. Rezonans magnetyczny pokazuje, że wszystko idzie bardzo dobrze – dodał.
Czytaj też:
Atak na prof. Malickiego. "Element wschodni"