Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka nie ma wątpliwości, że sprawa uznania ważności wyborów prezydenckich została zupełnie upolityczniona. Jej zdaniem tzw. ustawa incydentalna budzi wątpliwości, bowiem zakłada "zmianę reguł wyborczych, gdy proces ten jest już w toku".
"Dziś to jest absolutnie sprawa polityczna, która z prawem nie ma nic wspólnego, a sprowadza się do 'tłita' pana premiera, że na jego oko pieniędzy nie ma i nie będzie. Przez całe lata bowiem Izba orzekała w sprawach wyborczych, także w sprawie mandatów poselskich, senatorskich, a w konsekwencji możliwości utworzenia rządu. PKW została wybrana właśnie przez ten Sejm" – mówi minister Paprocka w wywiadzie dla Business Insider.
Odpowiedzialni Tusk i Bodnar
"Powtórzę, że Izba stwierdzała już ważność wyborów parlamentarnych przeprowadzonych w 2019 r. i w 2023 r., wyborów do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w 2019 r. i w 2024 r., oraz wyborów prezydenckich z 2020 r. i wszyscy, w tym obecna władza, uznali te uchwały. I chciałabym – przede wszystkim jako obywatelka – żeby obecny rząd i organy przez niego powołane przestrzegały prawa, a nie uznawały orzeczenia i przepisy, które im pasują, a nie uznawały tych, które im nie pasują. Dziś mamy poważny kryzys, za który odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim premier i minister sprawiedliwości" – przekonuje.
Dalej szefowa kancelarii Andrzeja Dudy odrzuca zarzuty koalicji rządzącej o to, że za obecny kryzys odpowiada PiS. "Czy obecnie, po zmianie w Polsce rządu i uruchomieniu środków z KPO bez zmiany choć jednego przecinka w kwestionowanych ustawach dotyczących sądownictwa, ktoś ma jeszcze wątpliwości, że tzw. kryzys praworządności był jedynie elementem walki politycznej?" – pyta retorycznie Małgorzata Paprocka.
Czytaj też:
Nowy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować PolacyCzytaj też:
Głosy tego kandydata zdecydują. "Bez nich nie ma szans"