DoRzeczy.pl: Wbrew całej krytyce i słowom, że prezydent Andrzej Duda nie ma dobrych relacji z Donaldem Trumpem, to właśnie prezydent Duda miał rację od samego początku i może uczyć dyplomacji Wołodymyra Zełenskiego. Zgodzi się pani z taką tezą?
Beata Kempa: Wszystkie te relacje, które przez 10 lat prezydentury prezydenta Andrzeja Dudy zostały wypracowane, dzisiaj procentują. I sam fakt dobrych relacji osobistych z prezydentem Donaldem Trumpem, który został wybrany olbrzymią większością głosów przez obywateli Stanów Zjednoczonych, ma dziś duże znaczenie. Ważne jest również to, że prezydent Andrzej Duda w tych wszystkich kwestiach mógł wskazać to, co jest najważniejsze, a czego wielu przywódców państw nie przeżyło lub nie potrafi w odpowiedni sposób zrealizować, a mianowicie, jak działa Putin na terenach okupowanych.
Byliśmy takim terenem przez ponad 40 lat i oddanie tego modus operandi, a także kwestii imperialistycznych zapędów Putina, to bardzo istotny element. Wielu z tych przywódców myśli, że to jest archaiczne, że to niemożliwe, że dzisiaj żyjemy w zupełnie innym świecie. Nie, Putin działa właśnie w ten sposób. Myślę, że prezydent Andrzej Duda, poprzez swoje inicjatywy – a nie tylko rozmowy i relacje osobiste – wykazał ogromną rolę w tej sprawie. Jednym z takich działań jest rozwijanie inicjatywy Trójmorza. Warto wiedzieć, że za jego prezydentury do tej inicjatywy przystąpiła również Japonia. Dziś, przy nowym prezydencie, Donaldzie Trumpie, jest wielka szansa na rozwój tego przedsięwzięcia, które może mieć niebagatelne znaczenie nie tylko dla gospodarki Europy, ale także dla Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a także z punktu widzenia szeroko pojętego bezpieczeństwa. Można mówić wiele, ale ważna jest również kwestia komunikatu pana prezydenta do Wołodymyra Zełenskiego, że należy wyciszyć nastroje i podejść do spraw pragmatycznie. Warto wrócić do rozmów. Tym bardziej że sygnał od Donalda Trumpa jest wyraźny: nie zamyka on drzwi Białego Domu po tym, co się stało, lecz pozostaje otwarty. Jednak do tego trzeba podejść mniej emocjonalnie, a bardziej pragmatycznie i z mężem stanu. Wydaje mi się, że te działania i te głosy będą procentować.
Czy w pani ocenie słowa prezydenta Trumpa, który mówi, że nie zostawi Polski, że jest z Polski dumny, mają duże znaczenie?
Osobiście odebrałam je nie tylko jako doradca prezydenta, ale przede wszystkim jako Polka, z olbrzymią ulgą. Ta sytuacja, którą miały okazję oglądać miliony Polaków, sprawiła, że poczucie bezpieczeństwa wielu osób zostało mocno zachwiane. Ten komunikat – mówiący, że Stany Zjednoczone jako sojusznik, który jest z nami od wielu lat, nie tylko w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także w ramach współpracy bilateralnej, jest trwałym sojusznikiem – to bardzo ważne zapewnienie. Przyzwyczailiśmy się do tego, że poziom wiarygodności Donalda Trumpa jest bardzo wysoki. To, co mówi, to realizuje, w przeciwieństwie do naszych obecnych decydentów. To zapewnienie było naprawdę potrzebne i, w mojej ocenie, jest wiarygodne.
Musimy pamiętać, że Polska znajduje się w strukturach Unii Europejskiej, ale prawica doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Europa nie jest w stanie się obronić. Potencjał obronny Europy jest bardzo słaby, a działania w tej sprawie są raczej deklaracjami niż konkretnymi czynami. Gdybyśmy przeanalizowali te działania, nigdy nie przeszły one do fazy konkretnych czynów. W tej sytuacji gwarancja prezydenta Stanów Zjednoczonych daje nam pewność, że możemy działać na rzecz pokoju w sposób spokojny i systematyczny. Oczywiście, nie możemy liczyć na polski rząd, ponieważ to, co w tej chwili reprezentuje, nie daje powodów do optymizmu. Prezydent Andrzej Duda słusznie wzywał do wykorzystania potencjału polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej, a także do organizowania szczytów, jak proponował kandydat prawicy, pan doktor Karol Nawrocki. Warto zorganizować co najmniej dwa szczyty: Unia Europejska – Stany Zjednoczone i Unia Europejska – Ukraina.
To byłaby doskonała płaszczyzna do mediacji, prawda?
Tak, to doskonała okazja do rozmów i szukania szybkich, ale skutecznych rozwiązań, które mogłyby wzmocnić bezpieczeństwo Europy w tym zapalnym regionie. Jeśli ktoś wierzy, że Niemcy pomogą Polsce, to trzeba być bardzo naiwnym. Jeżeli dojdzie do jakiegoś konfliktu, to prąd wojenny przejdzie przez nasze ziemie. I co, mamy czekać, aż Niemcy dadzą nam pięć tysięcy hełmów? Podejrzewam, że hełmy dostaną tylko Tusk i być może Sikorski. To oczywiście poważna sytuacja, daleka od żartów, ale naprawdę jestem zaniepokojona poziomem naiwności w tej sprawie. Pytanie, czy Tusk nie może, czy po prostu nie chce działać.
Wielu uważa, że jest pod wpływem Ursuli von der Leyen i innych decydentów, takich jak Macron czy Scholz. Prezydent zwraca uwagę, że to nie jest przypadek, iż wiele istotnych inwestycji, jak choćby CPK, zostało zamrożonych. Te inwestycje mają kluczowe znaczenie, nie tylko z punktu widzenia infrastruktury, ale także bezpieczeństwa. Dlatego najważniejszym pytaniem w tej chwili jest, kto wygra wybory prezydenckie w Polsce. Jeśli wygra vice Tusk, czyli Rafał Trzaskowski to możemy zapomnieć o dobrych relacjach bilateralnych z USA. Jedyny gwarant naszego bezpieczeństwa zniknie. Unia Europejska w obliczu tak wielkiego zagrożenia nie podejmuje poważnych działań. Zamiast tego zajmuje się projektami dotyczącymi zeroemisyjnych armii czy mundurów wojskowych. Jeśli Putin to przeczyta, na pewno rechocze. Z takim podejściem nie mamy szans stawić czoła realnemu zagrożeniu, jakim jest Rosja. Tylko rozsądny, proamerykański prezydent może zapewnić Polsce bezpieczeństwo w tym trudnym czasie.
Czytaj też:
"Nie ma alternatywy". Szef MON o porozumieniu z prezydentemCzytaj też:
Tajne rozmowy o uruchomieniu Nord Stream 2. Nowe informacje z Niemiec
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
