Podczas gdy nowa amerykańska administracja podejmuje zdecydowane kroki ku zakończeniu wojny rosyjsko-ukraińskiej, będącej – jak sama to już potwierdza – jej wojną zastępczą z Rosją, wysiłkom pokojowym USA towarzyszą, paradoksalnie, coraz bardziej prowojenne orędzia ze strony prominentnych europejskich polityków. Nie przedstawiwszy przez trzy lata żadnego innego planu pokojowego dla Ukrainy niż zupełne zwycięstwo Kijowa i quasi-bezwarunkowa kapitulacja Moskwy, negują rzeczywistość przywracanej do łask dyplomacji, do której stołu nikt ich zresztą nie zaprasza. W jej miejsce epatują widmem wojny, siejąc trwogę obliczoną na korzyści polityki wewnętrznej i unijnej, igrając jednocześnie z prawdziwą wojną, do której są kompletnie nieprzygotowani ani nie są przez nikogo upoważnieni. W dobie kształtowania nowej geopolitycznej równowagi na świecie jedynym pomysłem Europy, trzeba przyznać, jest sięgnięcie po sprawdzone partyjne slogany rodem z „Roku 1984” George’a Orwella, wśród których na pierwszym miejscu widniało: „Wojna to pokój”.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.