Widziałem wiele ekstremalnych środowisk naturalnych, ale nigdy tak niesamowitego i bezlitosnego jak to. Oślepiająca biel pustkowia z błękitnymi odcieniami niczym rafa koralowa ciągnie się aż po horyzont, drażniąc oczy. Iskrzące się kryształkami soli, pozbawione jakiegokolwiek cienia rozległe bezludzie, urozmaicone smugami różowej piany dryfującej na wodzie, sprawia upiorne wrażenie. Kiedy wysiadam z klimatyzowanego samochodu, uderza w twarz obezwładniające niczym ogień z hutniczego pieca powietrze. Wkrótce dosięga mnie świadomość własnej nicości i nie ma co ukrywać – żałosne poczucie bezbronności. Śniłem o najmniejszym chociażby powiewie powietrza, a myśli ulatywały gdzieś do krainy zimna za kołem podbiegunowym.
Opisywane miejsce to położona w suchym stepowo-pustynnym klimacie Turkmenistanu zatoka Kara Bogaz Goł, czyli „Czarna otchłań”, oddzielona od Morza Kaspijskiego długą, piaszczystą mierzeją. W 1919 r. rosyjski akademik Mikołaj Kurnakow po jej zbadaniu doszedł do wniosku, że ma do czynienia ze składnicą największych na świecie złóż mirabilitu, naturalnego minerału siarczanu sodu, znanego w formie przetworzonej jako sól glauberska.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.