Poniekąd, bo arcydzielny może być i miecz – Durendal, i nie tarcza może, ale róg to już na pewno – Olifant. Jeden i drugi należał do Rolanda, bohatera nieśmiertelnej „Pieśni o Rolandzie”, najsławniejszej i najstarszej epopei rycerskiej francuskiego średniowiecza. Znanej każdemu Francuzowi, odkąd po przegranej wojnie z Prusami trafiła ona nad Loarą i Sekwaną do lektur szkolnych. A i w Polsce fragmenty jej omawiane są (na razie, bo porąbanej ministrze Nowackiej może się nagle nie spodobać) na lekcjach w pierwszych klasach liceów, tyle że w prozatorskim przekładzie Tadeusza Boya-Żeleńskiego, a to powstałe w końcu XI w. arcydzieło przynależy do chansons de geste – pieśni o wielkich czynach lub dawnych dziejach, które – jak to przynależy poezji – albo recytowano, albo śpiewano.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.