Niepraktyczna pani domu II Na rozstaju leśnych dróg tworzyło się zagłębienie, nieomylna aparatura pomiaru poziomu opadów.
To była moja ulubiona kałuża. Po dużym deszczu rozlewała się w jeziorko, rozchlapywane przez przejeżdżające tamtędy nieliczne auta, w którym zażywały spa ptaki i owady. Któregoś roku Lasy Państwowe drogę jednak wyrównały i mój punkt pomiarowy zniknął.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
