Metafizyczne kłamstwo, w którym żyjemy

Metafizyczne kłamstwo, w którym żyjemy

Dodano: 
Naukowcom wspieranym przez SI udało się odczytać relację dotyczącą ostatnich chwil Platona
Naukowcom wspieranym przez SI udało się odczytać relację dotyczącą ostatnich chwil Platona Źródło: Wikipedia / George E. Koronaios/ CC BY-SA 4.0
Arkadiusz Robaczewski Istnieją w dziejach takie epoki, w których największe niebezpieczeństwa nie przychodzą z zewnątrz, lecz wyrastają w samym sercu cywilizacji.

W takich czasach człowiek nie jest łupiony przez barbarzyńców, lecz przez idee i ideologie, które sam wytworzył. Dziś żyjemy w takim czasie. Naszą epokę bez przesady można nazwać czasem wielkiego oszustwa metafizycznego. Nie chodzi tu o drobne pomyłki teoretyczne czy interpretacyjne, lecz o błędy u samych fundamentów rozpoznania rzeczywistości. „Ech, to nieważne – powie ktoś – kogo obchodzą jakieś błędy poznawcze, i to w filozofii? Furda z nimi! Liczy się konkret, bilans!” Tyle, że również komunizm, narodowy socjalizm – to był rezultat błędu poznawczego, błędnego rozpoznania, czym jest prawda, kim jest człowiek i jaki jest cel jego życia, co jest dla niego dobre, a co złe. Rewolucji antyfrancuskiej nie wywołał wzburzony lud, a filozofowie – Wolter, Diderot i inni, których dzieła przemycano z Holandii. Do dziś tych błędów się nie pozbyto, przeciwnie, przeniknęły do cna prawo, edukację, sztukę i wychowanie. Pojmowanie świata i samego siebie kształtuje dziś człowiek, który został oszukany, choć nic o tym nie wie.

Starożytna i średniowieczna wizja spełnionego życia

W świecie, w którym byt realny, substancjalny jest poznawalny i konkretnie ustrukturyzowany, nie można nie chcieć celu, jakim jest spełnione życie. Tym celem dla człowieka żyjącego w czasach starożytności i średniowiecza była eudajmonia – spotkanie z dobrym bogiem. Różnie ów bóg i owa eudajmonia były pojmowane: dla Platona ta ostatnia stanowiła powrót duszy do świata idei, dla Arystotelesa oglądanie władzami umysłowymi Pierwszego Nieruchomego Poruszyciela, dla chrześcijan wreszcie spotkanie z Bogiem Osobowym w Trójcy Świętej Jedynym, możliwe na skutek przyjęcia łaski zbawiennej wysłużonej przez Mękę Jezusa Chrystusa, i przebywanie z Trójcą Świętą, Najświętszą Maryją Panną i świętymi w doświadczeniu wizji uszczęśliwiającej. Całe życie, decyzje, wybory, czasem trudne – dobro bowiem jest trudne (bonum arduum est) – człowieka tamtych czasów były podporządkowane spełnieniu życia, osiągnięciu szczęścia. Był to, raz jeszcze podkreślam, rezultat odczytania prawdy o świecie, o miejscu człowieka w nim i o sobie samym, rezultat rozpoznania natury i związanych z nią konsekwencji, a także podążanie za nimi. Podążanie za tymi konsekwencjami odróżnia szczęście od przyjemności, od hedonistycznego dążenia służącego do zaspokojenia zmysłów, z konieczności chwilowego.

Ład kosmosu i naturalne dążenia człowieka

Arystoteles w swej Etyce nikomachejskiej zauważa, że człowiek jest czymś najlepszym pośród żywych bytów. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że człowiek jest czymś najlepszym we wszechświecie – tym, co go przewyższa, jest ład wszechświata, kosmos. Człowiek wpisuje się w ten ład, realizując swą naturę. Żyć dobrze to znaczy aktualizować swoje naturalne skłonności, tak jak dzieje się to w całym kosmosie: ogień dąży do rozprzestrzeniania się, ziarno rzucone w glebę przeobraża się w obfity, pełen ziaren kłos, kwiat, realizując swą naturę, zmienia się w owoc – każdy z bytów osiąga właściwą sobie doskonałość. Bonum est, quod omnia appetunt – dobrem jest to, czego wszyscy pożądają – myśl zawarta w tym zdaniu, wypowiedziana na początku Etyki nikomachejskiej – jest jej leitmotivem, podchwyconym zresztą potem przez św. Tomasza. Kryterium zaś odróżniania tego, co służy człowiekowi, a co nie, co jest dla niego dobre, a co złe, jest ludzka natura. To ona też wyznacza kierunek naturalnych skłonności – do zachowania istnienia, do zachowania gatunku, do rozwoju duchowego, do poznania prawdy, dobra, piękna. Dlatego tak istotne jest, w aspekcie moralnego działania, rozpoznanie ludzkiej natury, rozpoznanie metafizycznej struktury człowieka, bo ona określa, co jest dla niego dobre – ale określa to w kontekście całej natury. Jest to stale aktualny, niezależnie od tego, o ile bogatsza jest dziś nasza wiedza o różnych aspektach tejże natury – warunek sine qua non kształtowania moralności indywidualnej i społecznej respektującej godność człowieka, która jest na tej naturze nabudowana. Trzeba to podkreślić tak mocno, jak tylko jest możliwe, bo nadszedł w dziejach myśli ludzkiej taki moment, w którym to metafizyczne poznanie zostało już w dużej mierze roztrzaskane przez nowe, wyrosłe z nominalizmu, sceptycyzmu i matematyzacji filozofii, koncepcje poznawcze. Po tym ciosie zadanym poznaniu realistycznemu filozofia, kultura naukowa i kultura w ogóle nie podniosły się do dziś, mało tego, zdają się wciąż pogrążać w destrukcyjnym dla człowieka i całych społeczeństw chaosie.

Nowożytna destrukcja metafizyki

Tak, kosmos starożytnych i kosmos scholastyków – został roztrzaskany przez błędy poznawcze Kartezjusza, Hume’a, Locke’a i Kanta. Te błędy odcięły nas od rzeczywistości. Pisał wielki Jan Łukasiewicz, filozofowi, logikowi, profesorowi Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, jednemu z najwybitniejszych przedstawicieli Szkoły Lwowsko-Warszawskiej: „Gdy przebiegam myślą dzieje filozofii nowożytnej, od chwili kiedy Kartezjusz chciał na nowych podstawach oprzeć całą wiedzę ludzką i postawił słynne swoje cogito, ergo sum oraz sformułował pojęcie clare et distinctae perceptiones, odkąd Locke owego wieczoru po nieudanej dyskusji metafizycznej powziął myśl zbadania pewności i granicy wiedzy ludzkiej, a Hume i Kant myśl tę podejmując, badania noetyczne uczynił osią filozofii swojej, nie mogę oprzeć się przekonaniu, że ten cały psychologistyczny kierunek myśli filozoficznej zaprowadził ją na bezdroża. Powstały wspaniałe wprawdzie systemy teorii poznania, ale fantastyczne i nienaukowe. I gdy szukam przyczyn tego, jak mi się wydaje, upadku filozofii, znajduję wszędzie jedno i to samo zjawisko: brak historycznego wykształcenia wielkich przedstawicieli filozofii nowożytnej, brak tradycji naukowej, nawiązującej do starożytności i do średniowiecznych mistrzów scholastyki.

Walka Hume’a i Kanta z metafizyką nie jest walką z metafizyką. Ani Kant, ani Hume nie wiedzieli, co to jest metafizyka; dzieła ich nie wskazują na to, że zaglądali kiedykolwiek do Arystotelesa.

Z równym skutkiem mogli byli walczyć przeciwko teorii Darwina, która dopiero po nich powstała. Nie było to może ich winą; w filozofii nowożytnej zatraciło się właściwe pojęcie metafizyki i, z wyjątkiem może neoscholastyków, nikt dzisiaj nie zdaje sobie sprawy, jak należy pojmować tę królową nauk”.

Łukasiewicz świetnie uchwycił moment metafizycznego oszustwa: zaszczepiono w nas wstręt lub przynajmniej pogardę do starożytności, do średniowiecza, wskazując na konieczność zastąpienia tych epok tym, co przyniosła nowożytność, której ojcowie – myśliciele wykazali rzekomo ich intelektualną niewydolność. Skutkiem tego metafizycznego oszustwa jest odwrócenie ładu Odwrócenie jest tak skuteczne, że większość ludzi nie zauważa już, iż to, co bierze za normalność, jest efektem filozofii, która porzuciła poznawanie bytu i zastąpiła je pytaniem o to, jak skonstruować własną rzeczywistość. Współczesność żyje dziedzictwem Kartezjusza, Hume’a i Kanta, których łączy jedna zasadnicza teza: prawda nie jest tym, co istnieje, lecz tym, co człowiek ustanawia.

Gdy jednak człowiek stawia siebie i swą jaźń na miejscu rzeczywistości, nie żyje już w realnym świecie, tylko w świecie swoich wytworów, choćby absurdalnych. Widzi wszystko jakby odbite w krzywym zwierciadle. A z tego odbicia wyrastają zjawiska, które dziś bierzemy za oczywistość: prawo pozbawione sprawiedliwości, edukacja pozbawiona mądrości, sztuka pozbawiona piękna, w końcu cała kultura pozbawiona celu.

Prawo, które zapomniało o sprawiedliwości

W klasycznej tradycji — tej tradycji, która uczyniła Zachód cywilizacją — prawo nie było aktem woli, lecz aktem rozumu. Ustawy obowiązywały dlatego, że odzwierciedlały sprawiedliwość, a nie dlatego, że uchwaliła je jakaś większość. Współczesność odwróciła jednak ten porządek. Prawo zostało utożsamione z ustawą, a ustawa z decyzją formalnej władzy, jakby sama moc uchwalania mogła nadać moralną rangę każdemu zapisowi.

Tak oto powstał system, w którym sprawiedliwość przestała być miarą prawa, a stała się jedynie jego niepewną konsekwencją. W którym prawa człowieka nie wynikają z natury osoby, lecz z katalogu sporządzonego przez instytucję, zawsze gotową katalog ten zmienić. W którym wolność przestała być celem, a stała się produktem politycznego kompromisu, zmiennym jak opinia publiczna. Prawo, które nie opiera się na prawdzie o człowieku, nie jest w stanie go chronić, traci swą rację bytu. W najlepszym przypadku zapewnia na jakiś czas porządek, który służy sprawującym władzę.

Edukacja, która przestała prowadzić do mądrości

W tej samej logice znalazła się współczesna edukacja. Zamiast pytać, kim jest człowiek, pyta, jakie kompetencje powinien zdobyć, by odnaleźć się na rynku pracy. Zamiast rozwijać władze osobowe, intelekt i wolę, ma dostarczać kwalifikacji; zamiast kształtować charakter, ma wyrabiać postawy „społecznie pożądane”. Edukacja, jeśli ma być godna swego imienia, powinna prowadzić człowieka do mądrości — a mądrość jest zdolnością życia zgodnie z prawdą, o sobie samym i otaczającym go świecie. Nie da się wychować człowieka wolnego, jeśli nie wychowuje się go do prawdy. Nie da się wychować człowieka dobrego, jeśli nie wskazuje się mu dobra, które jest godne wyboru. Nie da się wychować człowieka odważnego, jeśli nie pozwala się mu poznać rzeczywistego sensu odwagi.

Sztuka, która utraciła miarę piękna

Jeszcze większe spustoszenie widać w sztuce. Klasycy mówili, że piękno jest „blaskiem prawdy”. Piękno nie było emocją, lecz właściwością bytu, która odsłaniała się poprzez formę, proporcję i harmonię. Dzisiejsza sztuka woli mówić o „ekspresji” i „wywoływaniu reakcji”. Nie interesuje jej prawda, lecz doświadczenie; nie forma, lecz gest; nie realność, lecz subiektywna interpretacja. Stąd zawartość współczesnych sal wystawowych budzi kpinę nawet w tak zwanych szerokich kołach. Sztuka, która nie służy prawdzie, przestaje być drogą do wzniosłości. Staje się rynkiem emocji, migotliwych i nietrwałych. Nie prowadzi człowieka ku wyższemu porządkowi, lecz zostawia go na poziomie własnych uczuć — często przypadkowych, często chaotycznych, zawsze ulotnych.

Gdy o tym, co piękne decyduje opinia – ono samo faktycznie znika. A wraz z nim znika zdolność rozpoznawania tego, co uszlachetnia, co oczyszcza, co podnosi człowieka ponad samego siebie. Bez czego nie ma życia po ludzku.

Źródło choroby jest metafizyczne

Można długo analizować symptomy współczesnego kryzysu, lecz ich wspólna przyczyna jest jedna: błędna metafizyka, która porzuciła pojęcie bytu jako czegoś realnego i poznawalnego. Kultura zbudowana na takim fundamencie przypomina gmach bez ścian nośnych: może się jeszcze przez chwilę trzymać, ale jej katastrofa jest tylko kwestią czasu. Nie ma większego nieszczęścia dla ludzkości niż zła metafizyka. Jeżeli fundament rozumienia świata jest fałszywy, wszystko, co na nim zbudujemy — prawo, edukacja, sztuka, instytucje społeczne — będzie stopniowo traciło kontakt z rzeczywistością.

Każda cywilizacja stoi na metafizyce, choć nie każda jest tego świadoma. Jeśli metafizyka jest prawdziwa, cywilizacja rośnie; jeśli błędna — zapada się sama w sobie i niszczy tych, którzy w niej żyją. Dzisiejszy kryzys nie jest więc kryzysem technicznym, politycznym ani gospodarczym. Jest kryzysem metafizycznym, a jego skutkiem jest chaos w dziedzinach, które domagają się obiektywnej, płynącej z realizmu filozoficznego, miary

Powrót do rzeczywistości

Nie, nie chodzi o powrót do przeszłości. Chodzi o powrót do rzeczywistości — do uznania, że człowiek ma naturę; że prawda istnieje niezależnie od opinii; że dobro jest celem, a nie konstrukcją; że piękno jest obiektywnym porządkiem, a nie subiektywnym przeżyciem; że kultura ma prowadzić człowieka ku pełni, a nie ku pustce.

Tylko na takim fundamencie można odbudować porządek etyczny, prawny i edukacyjny. Tylko taki fundament chroni człowieka przed kaprysem władzy i naporem ideologii. Nie potrzebujemy dziś nowych teorii ani nowych konstrukcji, lecz odwagi rozstania z filozofią nowożytną i powrotu do metafizyki.


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także