Artykuł jest fragmentem książki George'a Weige'a, która ukazała się nakładem Wydawnictwa W drodze w roku 2020.
Świat zazwyczaj postrzega Kościół katolicki jako ogromną i skomplikowaną organizację globalną. W ten sposób myśli też o nim niemało katolików. Jednak całościowe ujęcie dziejów katolicyzmu w epoce nowożytnej wskazuje Kościołowi inny kierunek i zachęca go do myślenia o sobie w inny sposób.
W prowadzonym i kierowanym przez Ducha ruchu ewangelicznej odnowy był i jest on wzywany do radykalnego chrystocentryzmu i ewangeliczności. Ma poświęcić każdy aspekt swej zorganizowanej egzystencji służbie Ewangelii, głoszeniu królestwa Bożego pośród nas i proponowaniu ludziom przyjaźni z Jezusem Chrystusem, ponieważ to w tym celu istnieje.
Wszelka autentyczna reforma katolicka jest powrotem do początkowej "formy" Kościoła, nadanej mu przez samego Chrystusa. W jej centrum mieści się ostatni nakaz Pana, aby iść i nauczać wszystkie narody. Przywrócenie tej fundamentalnej prawdy o Kościele jest dającym nadzieję wątkiem łączącym ostatnie 150 lat historii katolicyzmu od papieża Leona XIII, poprzez Sobór Watykański II, aż po XXI wiek. Chrystocentryczność Kościoła, zakładająca nakaz ewangeliczny, również niesie ufność w powodzenie działań ewangelizacyjnych, łącząc te dwie refleksje: na temat Urzędu Piotrowego oraz sposobu sprawowania go w Kościele w misji.
Urząd Piotrowy jest całkowicie odmienny od wszelkich innych stanowisk na świecie, związanych z wielką odpowiedzialnością. Jest źródłem wszelkiej władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej w Kościele katolickim. Jednakże człowiek, który zasiada na Katedrze Piotrowej, nie jest panem katolickiej Tradycji, lecz sługą. Musi przewodzić z jej wnętrza i czuwać nad rozwojem tego depozytu. Nie wolno mu jednak sobie wyobrażać, że stoi ponad nim lub ponad Ewangelią, ponieważ w takim wypadku zarówno papież, jak i Kościół znajdą się w poważnym niebezpieczeństwie.
I jeszcze istnieje zakres jego odpowiedzialności. Jak sugeruje tytuł papieski Summus Pontifex, papież musi w pewien sposób tworzyć most między Bogiem a ludzkością, między katolicyzmem a innymi wspólnotami wyznaniowymi, między Kościołem katolickim a władzami świeckimi, między swoim własnym urzędem a biskupami, wraz z którymi tworzy kolegium rządzące Kościołem, i między centralnym zarządem wspólnoty a miliardem stoma milionami katolików żyjących niemal w każdych uwarunkowaniach, jakie tylko na tej planecie można sobie wyobrazić.
A ostatecznie musi zdać rachunek ze swojego przywództwa i zarządu – nie wyborcom, lecz Bogu żywemu.
Zadanie to może wydawać się niemożliwe. Jeśli patrzeć wyłącznie po ludzku, takie jest. Dlatego właśnie następny papież, podobnie jak ci spośród jego poprzedników, którzy najlepiej odpowiedzieli na skierowane do Piotra żądanie Pana: „Utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,32), musi być człowiekiem, przez którego życie będzie przeświecała łaska Boża, gdyż tylko ona może go uzdolnić do nauczania, uświęcania i rządzenia w taki sposób, jak powinien to czynić następca św. Piotra.
Żyjący w IV wieku ojciec Kościoła św. Grzegorz z Nyssy widział to wyraźnie, jak o tym co roku przypomina sam Kościół w Liturgii godzin:
„Jeśli dusza zwraca oczy ku swojej Głowie, którą jest – według słów św. Pawła – sam Chrystus, zasługuje na miano szczęśliwej z powodu otrzymanej wówczas bystrości spojrzenia. Patrzy bowiem tam, gdzie nie ma mroków zła. Wielki Apostoł Paweł, i inni jemu podobni, mieli „oczy w głowie”, jako też wszyscy, którzy żyją, poruszają się i są w Chrystusie.”
„Podobnie jak człowiek zewsząd otoczony światłem nie patrzy w ciemność, tak też jest niemożliwe, aby ten, kto kieruje swe spojrzenie ku Chrystusowi, mógł je zatrzymać na jakiejś marności. Ktokolwiek więc „ma oczy w głowie” – przez głowę rozumiem początek i zasadę wszystkiego – ten wpatruje się w Najwyższe Dobro, to znaczy w Chrystusa, który jest najwyższym dobrem i pod każdym względem nieskończonym. Taki człowiek wpatruje się w prawdę, sprawiedliwość, nieskazitelność – wpatruje się we wszelkie dobro”.
Tak więc następny papież musi być przede wszystkim radykalnie nawróconym uczniem – człowiekiem ukształtowanym w głębi swej istoty przez przekonanie, że Jezus Chrystus jest wcielonym Synem Bożym, który objawia światu oblicze Boga, miłosiernego Ojca, oraz prawdę o człowieczeństwie, o jego godności i przeznaczeniu. Intensywność relacji następnego papieża z Panem oraz mądrość jego osądu co do tego, o co On go prosi w dowolnym momencie, będą decydowały, czy jego pontyfikat będzie posuwał naprzód sprawę Ewangelii, czy też hamował ewangeliczną misję Kościoła.
Oto dlaczego następny papież potrzebuje modlitewnego wsparcia całego katolickiego świata i na nie zasługuje. „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”
Czytaj też:
Prof. Kucharczyk: Pandemia zamiast nawróceń przyniosła erupcję chrystofobiiCzytaj też:
List Papieża Franciszka na Światowy Dzień Pokoju