Ks. prof. Bortkiewicz: Niemieccy biskupi podważają autorytet Magisterium Kościoła

Ks. prof. Bortkiewicz: Niemieccy biskupi podważają autorytet Magisterium Kościoła

Dodano: 
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
– Biskupi i duchowni niemieccy, ale nie tylko, nie mówią wprost o nieposłuszeństwie, ale je okazują coraz bardziej ostentacyjnie. Zatem tak, jak mówił kard. Walter Brandmueller, mamy do czynienia z procesem schizmy, procesem, który trwa – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dyrektor Centrum Etyki UAM w Poznaniu.

Niemieccy księża ogłosili, że dzień 10 maja będzie w tym kraju dniem błogosławienia związków homoseksualnych. Czy w ten sposób wypowiedzieli posłuszeństwo papieżowi i Kościołowi?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Ta decyzja jest konsekwencją wcześniejszych postaw i aktów. Jakiegoś początku tej sytuacji można upatrywać w słynnym zdaniu kard. Marxa, który orzekł, że Kościół w Niemczech nie jest filią Rzymu. Te słowa zresztą spotkały się z tylko częściową reakcją i to raczej oddolną. Teraz mamy do czynienia już nie z mglistą i populistyczną deklaracją, ale z aktem, który w sposób wyraźny podważa autorytet Magisterium Kościoła, wyrażony w wypowiedziach papieży (św. Jana Pawła II czy Benedykta XVI), ale nade wszystko wyrażony w dokumentach Kongregacji Nauki Wiary i Katechizmie Kościoła Katolickiego. Może to jest kolejna, ale bardzo mocna próba reakcji Stolicy Apostolskiej.

Od jakiegoś czasu w Niemczech odbywają się "tajne" błogosławieństwa, a teraz mają przybrać one oficjalną formę. Czy możemy mówić wprost o schizmie?

Schizma to jest formalny akt odłączenia, separacji w ramach jakiejś grupy wyznaniowej, w tym wypadku wspólnoty Kościoła katolickiego. Kluczowe jest tutaj zapewne słowo „formalny". Biskupi i duchowni niemieccy, ale nie tylko, bo przecież jest np. także kard. Schoenborn w Wiedniu, nie mówią wprost o nieposłuszeństwie, ale je okazują, coraz bardziej ostentacyjnie. Zatem tak, jak mówił kard. Walter Brandmueller, mamy do czynienia z procesem schizmy, procesem, który trwa. Wydaje mi się, że jest to swoiste próbowanie cierpliwości i czekanie na odzew na tę prowokację, by móc orzec – nie my odłączyliśmy się od Kościoła, to nas odłączono.

Wcześniej za błogosławieństwami par jednopłciowych opowiedzieli się niemieccy biskupi. Z czego wynika ten bunt wobec tradycyjnej nauki Kościoła?

Ten ruch rozpoczął się w okresie przedwielkanocnym. Przebywałem wtedy w Niemczech we wspólnocie polskiej w Emmerich nad Renem. Miejscowa rada parafialna opowiedziała się za włączeniem w protest niemieckiego kleru i wywieszenie niby-tęczowej bandery na wieży kościoła. Gdy zaprotestował jeden z członków rady, jedyny w niej Polak otrzymał uzasadnienie protestu. Pozwolę je sobie zacytować: „Ponieważ propozycja zawieszenia flagi dumy w jednym z naszych kościołów wyszła pierwotnie ode mnie, chciałabym to skomentować [...] Dla mnie mój Bóg jest Bogiem, który kocha WSZYSTKICH ludzi. Kiedy Jezus mówi: „Powinniście kochać swojego bliźniego jak siebie samego", to dla mnie adresatem tych słów są WSZYSCY moi sąsiedzi, a nie tylko heteroseksualni. Zgadzam się z opinią, że „akcja jest sprzeczna z nauką Kościoła rzymskokatolickiego", ale ja sam reprezentuję inną naukę. Według mnie nie można wywnioskować z Biblii, jak dzisiaj należy ustosunkować się jako chrześcijanin w kwestii homoseksualizmu. Biblia nie mówi o homoseksualizmie tak, jak go dzisiaj rozumiemy. Wszystkie czynności seksualne opisane w Biblii należy zawsze rozpatrywać w odpowiednim kontekście kulturowym i społeczno-historycznym, a pojęcie związków homoseksualnych w tamtym czasie nie istniało".

Wsparciem tych słów był odnośnik do artykułu pewnej niemieckiej pani teolog, która twierdzi, że w Biblii nie ma nigdzie potępienia homoseksualizmu. Przywołuję te populistyczno-demagogiczne tezy, bo ono są – jak śmiem twierdzić – nie tylko autorstwa szefowej owej rady, nomen omen pani Gabriele Debil, ale też wielu hierarchów. Ewangeliczna miłość, wzywająca do życia w prawdzie, domagająca się nawrócenia jest spłaszczona do hasła tolerancji. To nie Bóg stwarza porządek świata i jego ład, ale wyręczają Go w tym wzorce społeczno-kulturowe (może stosunki społeczno-gospodarcze – to tylko kwestia, czy jesteśmy wyznawcami neomarksizmu, czy marksizmu klasycznego). Nauka Magisterium jest odrzucana na rzecz mało lub nic nie znaczących lokalnych luminarzy. W imię czego? Oczywiście, nie odpowiem kompetentnie. Ale sądzę, że w imię tego, że Kościół w Niemczech, który dawno już stawał się coraz bardziej stowarzyszeniem, związkiem społecznym szuka swojego miejsca na rynku innych instytucji. Zatem licytuje się w postawie tolerancji, pluralizmu, postępu, czyli w zdradzie Boga.

Czy duchowni w innych krajach również mogą pójść w tę stronę?

Austria, jak wspomniałem już idzie. Jednak na pewno powinniśmy zwracać uwagę na polskie realia. W ostatnim czasie pojawił się głos przynajmniej jednego z prominentnych księży, sugerujący możliwość akceptacji związków homoseksualnych. Oczywiście, to głos pojedynczy, ale głos osoby odgrywającej znaczącą rolę w inicjatywach tak zwanych „zwykłych księży" i w inicjatywie tzw. Kongresu Katoliczek i Katolików, który wszak nie ukrywa swojego zafascynowania niemiecką drogą synodalną. Nie kierowałbym oczu tylko na Zachód...

Jaka powinna być reakcja Watykanu na tego typu praktyki?

Jasne, że mój głos nie próbuje niczego doradzać, ale ja sobie jedynie przypominam, że w analogicznych sytuacjach sprzed lat, św. Jan Paweł II wzywał biskupów niemieckich na spotkanie. Interweniował. Zarazem sam, całym sobą, był punktem odniesienia w zamęcie tego świata. No cóż, on był opoką, skałą, Piotrem. To przecież dlatego próbuje się go dyskredytować, przypisując mu czyny niepopełnione. Niezmiennie, jak kiedyś, tak i teraz rolą Piotra jest „umacniać braci swoich w wierze".

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także