NFZ w trybie natychmiastowym nakłada karę 70 tys. zł na szpital i równie szybko prezydent Warszawy usuwa jego dyrektora. Cóż musiał on zrobić i co działo się w napiętnowanym ośrodku? – zastanawiamy się, przypominając sobie fatalne funkcjonowanie rozmaitych placówek służby zdrowia, które zamiast leczyć, potrafią wpędzać w poważne choroby, a ich szefowie nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. Jakich strasznych czynów musiał dopuścić się dyrektor? Jakich niesamowitych zaniedbań? I do jakiego stanu doprowadził swój szpital, jeśli wywołało to tak gwałtowną reakcję, gdy tyle przypadków karygodnych działań i skandalicznego zarządzania nie prowadzi do żadnych konsekwencji, a postępowania dyscyplinarne wobec łamiących prawo ośrodków zdrowia i ich zwierzchników ślimaczą się bez końca?
Nie, nic z tego. Odwołany prof. Bogdan Chazan jest wybitnym i uznanym na świecie lekarzem, podniósł z upadku szpital, przyjmujący potem patronat Świętej Rodziny, i przekształcił go w jeden z lepiej funkcjonujących ośrodków w stolicy. Zdymisjonowany został za to, że nie dokonał aborcji i nie wskazał nikogo, kto zrobiłby to za niego. Reszta oskarżeń pod jego adresem – miał świadomie przedłużać badania, aby przekroczyć termin możliwej aborcji – wydają się nieuzasadnione i nawet przez jego przeciwników nie są traktowane poważnie. Chazan został ukarany za to, że postępował zgodnie ze swoim sumieniem i nie wahał się publicznie demonstrować swojej wiary.
Zestawmy fakty. Spora grupa lekarzy i studentów medycyny podpisuje Deklarację wiary. Media głównego nurtu gotują się. Lekarze mają leczyć, a nie oddawać się praktykom religijnym – słyszymy, jakby te rzeczy się wykluczały, jakby katolicyzm był rodzajem zabobonu sprzeciwiającego się medycynie.
Do Chazana zgłasza się kobieta ze zdeformowanym płodem. Domaga się aborcji i ma do tego prawo. Dlaczego jednak zgłasza się do głównego sygnatariusza Deklaracji wiary, lekarza, który znany jest ze swojego negatywnego stosunku do aborcji? Lekarzy, którzy nie mają tego typu skrupułów, jest w Polsce sporo. Dlaczego kobieta nie udała się do jednego z nich? Dlaczego wybrała Chazana i dlaczego, w sytuacji odmowy, domagała się, aby wskazał on kogoś innego, kto miałby dokonać aborcji? Było przecież oczywiste, że dyrektor Szpitala im. św. Rodziny odmówi. Czy nie chodziło o to, aby wykorzystać sprawę do zorganizowania przeciw niemu nagonki?
Ta odrażająca akcja pod pretekstem współczucia cierpieniu kobiety ma na celu łamanie sumień wierzących lekarzy i zohydzenia ich w oczach ulegającej sentymentalnemu szantażowi szerokiej publiczności. W krucjacie przeciw katolicyzmowi wszystkie chwyty okazują się dozwolone.