Franciszek przez kilka miesięcy trzymał abp. Georga Gänsweina w niepewności, by wreszcie w lipcu skierować go do Fryburga w Badenii- -Wirtembergii. To we Fryburgu Gänswein otrzymał w 1984 r. święcenia kapłańskie i został włączony do duchowieństwa tej archidiecezji. Niejako wrócił więc do domu lub tam, skąd przyszedł, zależnie od interpretacji. Los arcybiskupa nie jest bynajmniej typowy dla byłych sekretarzy papieskich. Stanisław Dziwisz po śmierci św. Jana Pawła II został kardynałem i metropolitą Krakowa. Sekretarz św. Pawła VI Pasquale Macchi podobnie jak abp Gänswein wrócił do swojej macierzystej diecezji, tyle że jako archiprezbiter lokalnego sanktuarium. Sekretarz św. Jana XXIII Loris Francesco Capovilla został po śmierci swojego papieża prałatem antykamery i ekspertem soborowym. Arcybiskup Gänswein jest tymczasem… bezrobotny. Początkowo mówiło się, że może we Fryburgu otrzymać jakieś istotne zadania. Spotkał się z abp. Stephanem Burgerem, ale po rozmowie ogłosił, że na razie nie ma dla niego żadnego konkretnego zajęcia; obecnie może jedynie odprawiać Mszę Świętą w Monastyrze. „Można powiedzieć, że szukam pracy” – stwierdził cierpko w jednym z wystąpień. Hierarcha przebywa we Fryburgu jako osoba prywatna. Problemem jest nawet jego utrzymanie, bo kapłani posługujący w Niemczech mogą liczyć na dobrą państwową pensję. Gänswein – nie. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo stojąc przez niemal 10 lat u boku „emerytowanego” papieża, sekretarz zrobił naprawdę wiele, by popaść w niełaskę u Franciszka.
Dwóch papieży
Po objęciu tronu papieskiego Jorge Mario Bergoglio pozostawił Gänsweina w funkcji prefekta Domu Papieskiego, którą sprawował także wcześniej, służąc papie Ratzingerowi. Niemiec miał w ten sposób stanowić swoisty łącznik między Benedyktem a Franciszkiem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.