Przeciw bolszewikom. Amerykańscy lotnicy w obronie Polski przed sowietami
Artykuł sponsorowany

Przeciw bolszewikom. Amerykańscy lotnicy w obronie Polski przed sowietami

Dodano: 
„Przeciw bolszewikom”
„Przeciw bolszewikom” 
Przybyli z dalekiego kraju jako ochotnicy. Wierzyli, że niepodległa od niedawna Polska ma prawo do wolności na własnych prawach. Chcieli powstrzymać bolszewicką zarazę, która niczym rak mogła pochłonąć całą Europę. Wbrew wielu przeciwnościom stworzyli eskadrę mającą być zarazem hołdem wdzięczności za wkład Polaków w walkę o niepodległość USA.

Przetaczające się fronty I wojny światowej zniszczyły tereny i infrastrukturę odradzającej się Rzeczpospolitej. Pomimo zakończenia walk, jej granice wciąż pozostawały zagrożone. W Rosji kipiała krwawa rewolucja komunistyczna, w Niemczech wrzało od upokorzenia, za jakie uznano postanowienia Traktatu Wersalskiego. W tym czasie Wojsko Polskie miało już co prawda scentralizowane dowództwo, ale w rzeczywistości stanowiło wciąż zlepek różnych armii po zaborczych.

Kim byli amerykańscy piloci? Jaka drogę przebyli? Dlaczego poczuli potrzebę do walki o Polskę i co wiedzieli o tym, za czym i przeciw czemu się opowiadają? Z kim i czym będą walczyć?

Oto niezwykła epopeja wyjątkowych ludzi, którzy służbę w polskiej eskadrze uznali za spłatę długu zaciągniętego wobec jednego z ważniejszych przywódców wojny o wyzwolenie Stanów Zjednoczonych. Dlatego nazwano ją imieniem bohatera Polaków i Amerykanów – Tadeusza Kościuszki.

Fragment Rozdziału- „W ofensywie kijowskiej”

(…)Mimo mniejszej aktywności wroga kościuszkowcy zintensyfikowali obserwację celów, zwłaszcza po zdobyciu w dniu 9 maja przez polskie oddziały stacji kolejowej w Darnicy i wzmocnieniu przyczółku na wschodnim brzegu Dniepru. Jednym z największych sukcesów tego okresu była akcja Crawforda, który 10 maja wystartował wraz z Senkowskim na patrol nad Dniepr. Tuż po starcie Senkowski został zmuszony do powrotu na lotnisko, a Crawford postanowił kontynuować lot w pojedynkę. Nad Czerkasami zauważył siedem statków, w tym trzy parowce z żołnierzami. Crawford nie miał bomb, ale na szczęście dysponował amunicją odłamkową. Bez wahania zaatakował największy statek i udało mu się trafić w skład amunicji, skutkiem czego cała jednostka stanęła w płomieniach. Bolszewiccy żołnierze w panice wskoczyli do rzeki. Crawford poświęcił swojej zdobyczy trochę za dużo czasu. W drodze powrotnej do bazy zabrakło mu paliwa i około piętnastu kilometrów od lotniska musiał lądować.

W dniu 15 maja odnotowano dwa wydarzenia, pierwsze związane z Senkowskim, drugie z Rorisonem. Senkowski wystartował na poszukiwania celu i namierzył baterię artylerii, którą ostrzelał z karabinu maszynowego. Niestety, karabin uległ awarii i dwukrotnie przestrzelił śmigło. Sankowski miał szczęście, że karabin w tej samej chwili przestał działać, co uratowało mu życie, bo kolejne strzały z pewnością zniszczyłyby śmigło i samolot by spadł. Więcej szczęścia miał Rorison, który zaatakował stanowisko karabinów maszynowych. Bolszewicki pocisk uszkodził główny zbiornik paliwa, przez co amerykański lotnik zmuszony był do powrotu i lądowania dwa kilometry od Korsunia. Nawet komendant 2 Armii zauważył, że 7 Eskadrze ubył jeden pilot, którego losy śledził przez kilka następnych dni.

W dniu 16 maja na poszukiwania Rorisona wyruszył Crawford, ale wiadomość o zaginięciu pilota dotarła również do innych jednostek. Tymczasem „Mały Rory”, który nie znał terenu ani miejscowych języków, przeszedł czterdzieści pięć kilometrów, zanim został odnaleziony przez oddział polskiej kawalerii. Jego samolot odzyskała piechota. Podczas nieobecności lotnika skradziono kilka części, ale samolot został szybko naprawiony i wrócił do służby.

W dniu 17 maja podobną przygodę, czyli przymusowe lądowanie poza lotniskiem, przeżył Corsi. Świeżo uratowany po własnym przymusowym lądowaniu Rorison udał się na poszukiwania zaginionego samochodem wraz z Cooperem. Jeszcze tego samego dnia przypadkiem natrafił na ślad Corsiego. Następnego dnia samolot i pilot byli już w Białej Cerkwi. Tego samego dnia Crawford wykonał lot rozpoznawczy w kierunku Świelli [prawdopodobnie Smiły – przyp. tłum.], który powtórzył 19 maja. Tym razem natknął się pod Korsuniem na dwustuosobowy oddział bolszewickiej konnicy, który natychmiast zaatakował. Po rozproszeniu kolumny skierował swoje działania na pozycję karabinów maszynowych, które ostrzeliwały transport kolejowy polskiej piechoty i błyskawicznie je uciszył. Tego samego dnia Senkowski poleciał w kierunku Humania. (…)

Źródło: Wydawnictwo Replika
Czytaj także