Serial „Mesjasz” pokazuje bezradność popkultury wobec kwestii wiary. A jego twórcy tylko udają, że stawiają ważne pytania
Znacie ten chwyt z książek, filmów, seriali – tajemniczy przybysz pojawia się pewnego dnia wśród nas, wygląda niby-normalnie, ale czasem zdradza wiedzę nie z tej ziemi. W zależności od inwencji autora może być to domniemany gość z gwiazd albo z przyszłości, może nawet duch. Żeby suspens utrzymany był do końca, autorzy mylą tropy, oferując zwykle odbiorcy dwa wytłumaczenia: są podpowiedzi, że wszystko da się wytłumaczyć racjonalne, są i sugestie, że jednak nasz bohater jest kimś niezwykłym. I jakże często unik w finale: „A jak było naprawdę, któż to wie…” i puszczenie oka do czytelnika czy widza.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.