Ale nikt chyba się nie spodziewał, że znajdzie ku temu tak adekwatny sposób: a mianowicie, kampanię dzikiej radości i wsparcia dla jakiegoś agresywnego bydlaka, który zaatakował i poturbował w sklepie wicemarszałka Senatu, Stanisława Karczewskiego. „Brawo!”, „Dobrze mu tak!”, „Za mało jeszcze pisowcowi wpie***ł!”, „Bić ich po mordach, niech wiedzą” – to najbardziej cenzuralne próbki z tysięcy wpisów, które wylały się na twitter, facebook i fora internetowe z antypisowskich kont. Nie wątpię, że kiedy dane osobowe napastnika zostaną ujawnione (na razie policja podała tylko, że go „zidentyfikowano” i że podjęto „czynności wyjaśniające”) to otoczony zostanie kultem zupełnie takim samym, jakim przed wiekiem część narodowców otoczyła Eligiusza Niewiadomskiego.
Liderzy obozu oczywiście nie uczestniczą w tym chórze, ich rolą jest zachowywanie aprobującego milczenia. Tylko na apel, by PO odcięła się od politycznego bandytyzmu, jej rzecznik odpowiedział: stwierdził, mianowicie, że taki apel jest „niepotrzebnym nakręcaniem spirali nienawiści”. Rozumiecie Państwo?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.