Głupio mi występować w obronie takich osobników jak Palikot, Wojewódzki czy Lis, ale co robić: tym razem aktywista służy szubrawej sprawie.
Nie chodzi o sam fakt pisania donosów, choć jest to u nas zawsze odbierane, w przeciwieństwie do Zachodu, jako rzecz moralnie dwuznaczna – nie może być inaczej w kraju, gdzie prawo przez dziesięciolecia było narzędziem opresji ze strony okupantów, i w zasadzie nadal tak jest, tyle tylko, że okupantów zewnętrznych zastąpiła rodzinna warstwa partyjno-urzędniczych pasożytów. Istotą sprawy jest to, że ustawa, której surowego egzekwowania domaga się Śpiewak, jest w samym założeniu głupia i przeciwskuteczna, więc z jej egzekwowania jest więcej szkody, niż pożytku.
Aktywista nie próbuje nawet ukryć emocji, którymi się kieruje: jego żywiołowa argumentacja sprowadza się, mówiąc najkrócej, do uwypuklania zła powodowanego przez alkoholizm. To bardzo typowe dla ludzi jego pokroju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.