„Żegnaj, Rosjo. Dlaczego Polska stała się najważniejszym partnerem handlowym Ukrainy i co kupuje nasz zachodni sąsiad” – tak brzmi tytuł artykułu Swietłany Ugniwy i Jekateriny Szapował. Dziennikarki opisały kilka transakcji, zawartych w ostatnim czasie pomiędzy ukraińskimi i polskimi firmami. „Polska to dla nas strategiczny rynek” – przyznał w rozmowie z portalem Michaił Potapow z Corum Group z ukraińskiej firmy produkującej maszyny górnicze. Szczególnie, że w Polsce wydobywa się obecnie dwa razy więcej węgla niż na Ukrainie. „Stało się coś do tej pory niespotykanego – ze statystyk Państwowej Służby Podatkowej wynika, że Polska w tym roku stała się najważniejszym konsumentem ukraińskiego eksportu, zajmując miejsce wieloletniego lidera – Rosji” – piszą Ugniwa i Szapował.
W ciągu czterech pierwszych miesięcy 2019 r. 7 proc. ukraińskich towarów, sprzedawanych za granicę, trafiło do Polski. Do Rosji natomiast – niewiele ponad 6 proc. Jeszcze pięć lat temu, a więc w momencie wybuchu wojny, proporcje te były zupełnie odwrotne: 4,9 proc. eksportu trafiało do Polski, do Rosji – aż 18,2 proc.
Jako jedną z najważniejszych przyczyn zwiększenia handlu z Polską Ugniwa i Szapował wymieniają bojkot ukraińskich towarów przez Rosję. Jeszcze w 2013 r. Moskwa stopniowo zaczęła blokować wszystkie gałęzie ukraińskiej produkcji. Jak zauważa doradca ministra rozwoju gospodarczego i handlu Ukrainy Roksołana Pidłasa, dodatkowym stymulatorem wzrostu wymiany handlowej z Polską jest błyskawiczny rozwój polskiej gospodarki. Pidłasa chwali polską przedsiębiorczość. W rozmowie z portalem „Nowoje Wriemia” zauważa, że w zeszłym roku PKB Polski wzrosło o 5,1 proc., czyli o dwukrotność średniego wzrostu PKB w całej Unii Europejskiej. „Rośnie też produkcja przemysłowa, która potrzebuje zaawansowanych maszyn, a tych dostarczają ukraińskie firmy” – mówi Roksołana Pidłasa.
Na korzyść wzajemnego obrotu handlowego działa również geografia. „Polska jest najbliższym sąsiadem Ukrainy, należącym do UE. Z punktu widzenia logistyki naszym producentom i eksporterom zwyczajnie najwygodniej jest dostarczać swoje towary nad Wisłę” – zauważa Olga Trofimcewa, pełniąca obowiązki ministra rolnictwa. Oczywiście, atrakcyjność ukraińskich towarów w Polsce wynika również z ich relatywnie niskiej ceny.
Nie bez znaczenia jest też czynnik polityczny. Rościsław Wowk, współwłaściciel firmy Kormotech, produkującej karmę dla zwierząt domowych, cztery lata temu postanowił, że nie będzie więcej handlował z państwem-agresorem. Od tej pory robić biznes z Rosjanami, coraz bardziej stawiał na polski rynek. Obecnie 14 proc. jego towarów trafia nad Wisłę. Wowk chce, by ten wskaźnik wzrósł do 40 proc. rocznie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.