I nawet niewielki odsetek osób, które potrzebują pomocy krytycznej, przeżyje, niezależnie od czynników ryzyka lub historii medycznej. Większość ludzi, znaczna część ludzi, w ogóle nie dostanie tego wirusa w żadnym momencie epidemii, która będzie trwała przez długi okres czasu. Niektórzy dostaną wirusa nawet o tym nie wiedząc, będą mieli wirusa bez żadnych objawów, będą mieli bezobjawowe nosicielstwo i wiemy, że tak się dzieje.
Większość z tych, którzy mają objawy, prawdopodobnie 80%, będzie miała lekka lub umiarkowaną chorobę. Może być wystarczająco źle, aby musieli iść do łóżka na kilka dni, a nie wystarczająco źle, aby musieli iść do lekarza. Nieszczęsna mniejszość będzie musiała iść od szpitala, ale większość z nich będzie potrzebować tleny i puści szpital. A potem mniejszość z nich będzie musiała przejść do krytycznej opieki, a niektórzy z nich niestety umrą. Ale to mniejszość, ogólnie 1%, może nawet mniej niż 1%. I nawet w grupie największego ryzyka jest to znacznie mniej niż 20%, tj. ogromna większość ludzi, nawet z grup najwyższego ryzyka, jeśli złapią tego wirusa – nie umrze.
To powyżej to nie cytat z jakiegoś manifestu denialistów. To wystąpienie Oficera Medycznego Wielkiej Brytanii (czyli coś w rodzaju naszego ministra Szumowskiego) na briefingu pasowym w siedzibie rządu na Downing Street. A więc jak przewidywałem, po pierwszej panicznej nadreakcji izolacją na koronawirusa trzeba wyjść domów, zaś rządzący mają już na to narrację – poznaliśmy GO, wiemy, jak działa i to (jednak) nic strasznego. Oczywiście jak ktoś zapyta to po co było zamykać gospodarkę będzie odpowiedź – musieliśmy zrobić izolację by wypłaszczyć krzywą zachorowań bo ostrego wzrostu liczby ludzi ciężko chorych nie przyjęłaby przeciążona w jednym czasie służba zdrowia. A więc winnych nie będzie (kto to policzy?) ale przynajmniej ludzie wyjdą do pracy, ale i wydawać pieniądze.
Ale nie – zwracam honor. Nie będzie tak lekko. Rzeczy, o których tu piszę, a są raczej poparte faktami i wyliczeniami, zostały ostatnio zablokowane na fejsie, to znaczy – na razie – mogę publikować swoje posty, ale nie mogę ich promować. To moja pierwsza przygoda z Facebookiem, bo wcześniej tak naprawdę to nawet konta porządnego nie miałem. Teraz poznałem długość i ciężar ręki „wolnych mediów”. Jak już pisałem – „wolny” internet blokuje większość opinii, które zaprzeczają potrzebie aż takiego stopnia izolacji, wrzucając wszystkich do worka foliarzy-płaskoziemców. Mechanizm wycięcia jest zdumiewający – dostałem maila, z którego dowiedziałem się, że naruszyłem jakąś ichnią politykę. Nie powiedziano jak i w niezgodzie, z którymi FB przepisami. Jak z dziewczyną – mam się domyśleć. I koniec, nawet mojej kasy nie chcą – takie głupoty wypisuję (np. jak wyżej cytując oficjalne komunikaty z Downing Street).
Ale nie wiedziałem, że sam wyląduję w worku z foliarzami. Ostatnio wsadził mnie tam, nawet mój kumpel, który mi zarzucił, że swoje tezy o niepotrzebnej skali izolacji snuję dla popularności i schlebianiu potrzebie własnej oryginalności. A więc powtórzę jeszcze raz – nikt nie wie jaka jest śmiertelność tego wirusa, ale wiadomo, że jest kilka razy NIŻSZA niż podają dane. A to z takiego prostego powodu: śmiertelność wirusa jest wynikiem procentowym udziału zgonów w ogólnej liczbie zakażonych. Licznik – liczba zgonów na koronawirusa, mianownik – liczba zakażonych. Otóż nikt nie zna mianownika – liczby zakażonych, bo trzeba by zbadać CAŁĄ POPULACJĘ. Do tej pory robiono tak: badało się w różnych krajach na okoliczność obecności wirusa różne grupy ludzi – w Niemczech, praktycznie na życzenie, w Polsce np. jak się spełniało jakieś kryteria (objawy, kontakt z zakażonym, kwarantanna, grupa ryzyka). W związku z tym w różnych krajach były różne wyniki. W ilorazie wyliczającym śmiertelność nikt nie wie jaki jest mianownik. W krajach o dużym stopniu testowania wychodzi, że jest więcej zakażonych, z tego logiczny, choć głupi wniosek, że może nie testować, to będzie mniej chorych. Dlatego w Polsce wychodzi to lepiej w liczbie zakażonych (mniejszy mianownik), ale u nas jest wirus bardziej śmiertelny (wychodzi około 5%). A na przykład w Niemczech gorzej z zachorowaniami (większy mianownik, bo więcej testujemy), ale lepiej ze śmiertelnością. Do tego dochodzi też licznik – czyli jak liczymy liczbę zgonów NA koronawirusa, a nie Z koronawirusem. Tu też różne kraje różnie liczą i w jednych wystarczy, że miałeś koronawirusa i kilka chorób, na które i tak dogorywałeś, to jak zszedłeś to jesteś zaliczany do licznika, a w innych krajach już nie. I teraz – jak by nie liczyć zasięg wirusa jest znacznie większy, co oznacza, że – przy znanej od biedy liczbie zgonów – jego śmiertelność jest znacznie mniejsza, i tu upieram się – niezbyt różniąca się od corocznych zgonów spowodowanych chorobami dolnych dróg oddechowych, jeśli chodzi o statystyczne dane dotyczące śmiertelności. W zeszłym roku jak miałem objawy grypowe, to poszedłem do internisty, ten mi dał – pewnie po raz pięćdziesiąty tego dnia – witaminki na wzmocnienie i położył mnie do łóżka, bym nabrał odporności. ALE NIE WKŁADAŁ MI PATYCZKA DO GARDŁA, by zbadać NA JAKIEGO WIRUSA ZACHOROWAŁEM. A teraz to nawet jak masz objawy grypy, to przyjadą przebrani za kosmitów i pobiorą próbkę. I będzie wiadomo co to za wirus, a kiedyś nie było. Pół biedy jak zostaniesz w domu na kwarantannie i u siebie zobaczysz czy ci się nie pogorszy. W pierwszych tygodniach zabraliby cię do szpitala, gdzie dopiero mógłbyś złapać prawdziwego wirusa z tą swoją swoją grypką, dzięki której objawom, podobnym do koronawirusa, wylądowałeś w szpitalu. A nawet jak cię zbadają, to dalej nie bardzo wiadomo, czy masz wirusa, czy chorujesz, czy go kiedyś tam przeszedłeś i zakażasz innych czy nie.
Od pierwszych tygodni swego dziennika pisałem, że wirus przeminie, że może reakcja jest przesadzona i jego już na świecie nie będzie, albo będzie sobie żył wśród nas jak jego inni mniej złośliwi kuzyni. Z wirusem jak widać szybko nauczymy się żyć, nie jestem pewien czy tak szybko nauczymy się żyć z recesją, którą przecież nie wywołał wirus, tylko reakcja na pandemię (?) poszczególnych państw. To będzie z nami o wiele dłużej niż nawet świadomość koronawirusa. I na to akurat nie będzie żadnej szczepionki.
PS. Piszę, a więc przeżyłem swoje wyjście na miasto w oflagowaniu przeciwko niezgule-Trzaskowskiemu. Było ciekawie. Jutro relacja, może i w TVP. Tak, tej reżimowej…
Jerzy Karwelis
Więcej wpis na blogu "Dziennik zarazy".