WITOLD REPETOWICZ | W wyniku wojny azerbejdżańsko‑armeńskiej wiele ormiańskich kościołów znalazło się w rękach Azerbejdżanu. Do aktów dewastacji dochodziło jeszcze w trakcie walk. Wielu ormiańskich duchownych nie kryje rozgoryczenia z powodu tego, że świat chrześcijański nie udzielił im pomocy, gdy jej potrzebowali.
Chłodny grudniowy poranek w Stepanakercie, stolicy Arcachu, zwanego też Górskim Karabachem. Miesiąc wcześniej głuchą ciszę wyludnionego centrum miasta co chwila zakłócały wybuchy pocisków wystrzeliwanych z azerbejdżańskich pozycji w ogarniętej walkami, położonej ponad Stepanakertem Szuszy. Teraz jest spokojnie, a miasto wygląda względnie normalnie. Właśnie świta, kilkadziesiąt osób zbiera się na głównym placu. Wśród nich jest kilku duchownych. Po chwili dołączają też bp Vrtanes Abrahamyan, zwierzchnik Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego w Arcachu i zarazem biskup polowy Armenii, a także o. Andreos, główny duchowny katedry Ghazanchetsots w Szuszy.