Dodajmy – czarnej propagandzie wobec tych wszystkich, którzy nie popierają lewicowej wizji świata. Perły myśli Adama Michnika z całą pewnością poruszyły czytelników na Półwyspie, choć zdaje się, że nie bardziej niż uliczne burdy lewackich bojówek terroryzujących od paru dni mieszkańców Barcelony i Madrytu. I co najgorsze – podburzanych przez samego koalicjanta Socjalistów w rządzie, czyli komunistów z Unidas Podemos.
"El País" już dawno roztrwonił wszelki prestiż, jakim dawniej się cieszyło to medium. Coraz częściej postrzegane jest jako broń do rozprawiania się z opozycją rządową, a ponieważ stoi za nim silny potentat medialny Grupo PRISA, tylko najodważniejsi, jak ostatnio deputowana partii VOX zdobywali się na walkę o dobre imię. Rocio Monasterio wygrała we wrześniu sprawę sądową przeciwko kampanii oszczerstw, jaką prowadził przeciw niej "El Pais".
Konserwatyści i katolicy nie mogą więc nigdy liczyć na przychylność pióra jego redaktorów. Dlatego też dziennik lubi przytulać na łamy intelektualistów, którzy podzielają wszystkie jego fobie na temat prawicy i kościoła.
„Polityka, przeciw której protestują niezależne polskie media, uczyniła je tak samo bezbronnymi, jak ich odpowiedniki w Rosji i na Węgrzech. W rzeczywistości, jak publicznie przyznał wicepremier Jarosław Kaczyński, faktyczny władca Polski, którego reżim bazuje na reżimie węgierskim Viktora Orbána” (…) – pisze Michnik.
„Pierwszą ofiarą, zarówno dawniej, jak i dziś, były media publiczne, które stały się megafonem Prawa i Sprawiedliwości Kaczyńskiego. Oficjalne polskie media nawracają ludzi ciągłym strumieniem kłamstw i oszczerstw przypominających mistrzów propagandy, takich jak Joseph Goebbels i Andrei Zhdanov. Kolejnymi upolitycznionymi i podporządkowanymi organami wobec partii rządzącej był Trybunał Konstytucyjny, prokuratura i instytucje kultury. Stopniowo przekształcili demokratyczne państwo prawa w autorytarną wioskę potiomkinowską.
Idąc za przykładem prezydenta Rosji Władimira Putina i Orbána, PiS nie jest już w stanie kontrolować mediów publicznych i lojalności wobec prorządowych serwisów i gazet, a kieruje swoją uwagę na dławienie niezależnych serwisów informacyjnych. Fałszowanie historii i ukrywanie skandali korupcyjnych to nie wszystko. Szereg procesów przeciwko jego krytykom to za mało. Wszystkie media, które nie są pod kontrolą reżimu PiS i nie służą jego interesom, muszą zostać zniszczone”
Czy ktoś ma jeszcze ochotę czytać dalej? Nie polecam dla ludzi o słabych nerwach.
Przyznam, że ja lubię powracać do archiwalnych wydań "El País", gdzie opisywane były kordialne spotkania Michnika z Jaruzelskim np. w Santander, podczas których panowie wspólnie pili i wzajemnie upajali się swoim poczuciem humoru, zwiedzając okoliczne miejsca. „Tydzień kursu o Europie Środkowej w Santanderze zdominowały spektakularne gesty pojednania między generałem a buntownikiem” – pisał El País w 1991. „Już w Madrycie Michnik skomentował popularność generała, którego ludzie prosili na ulicy o autografy. „Nikt mnie nie zna, to jest niesprawiedliwość historyczna”.
Nie tylko honor generała, ale zdaje się że i jego popularność znalazły uznanie w oczach Michnika. Ciekawe czego mu jeszcze może zazdrościć? Wszak dorobił się już nawet czytelników wśród głosujących na socjalistyczno-komunistyczny rząd Sancheza…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.