Korespondencja z USA II Gorąco jak w Arizonie. Podjadam agrest z własnych krzaków i porzeczki oraz resztki czereśni.
W USA nie rozumieją czereśni ani ich rozróżnienia na białe i ciemne – sprzedają wymieszane i połowa ci zawsze nie smakuje. Kosztują bezsensowne biliardony, bo dla nich to nie są owoce pospolite, lecz jakiś niszowy luksus dla świrów. Gdy mieszkam w Polsce, jadam, co mam w ogrodzie, i posadziłem wszystko w rzędach patriotycznych.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.