Eksperci od dawna wskazywali, że dzisiejsze wybory w Niemczech będą jednymi z najważniejszych w ostatnich latach. Po 16 latach ze stanowiskiem kanclerza żegna się Angela Merkel kończąc tym samym pewną epokę w najnowszej historii Niemiec.
Sondażowe wyniki nie dają odpowiedzi na pytanie, kto zwyciężył w niedzielnych wyborach do Bundestagu. Według Exit poll, zarówno chadecy z CDU/CSU, jak i socjaldemokraci z SPD uzyskali bowiem tyle samo głosów, a więc po 25 procent.
Na trzecim miejscu znaleźli się Zieloni, którzy uzyskali 15 proc. głosów. Dalej - z wynikiem po 11 proc. - uplasowały się liberalna FDP oraz prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD). Ostatnie miejsce zajęła Lewica, która według sondażowych wyników uzyskała 5 proc. głosów.
Przypomnijmy, że CDU/CSU na kanclerza proponuje lidera ugrupowania Armina Lascheta, SPD – ministra finansów i wicekanclerza Olafa Scholza, z kolei Zieloni Annalenę Baerbock.
Lokale wyborcze w Niemczech zostały zamknięte o godzinie 18.00. Nasi zachodni sąsiedzi swój nowy parlament wybierali przez 10 godzin.
Kryzys powyborczy w Niemczech?
Jak zauważa Cezary Gmyz, dziennikarz "Do Rzeczy" i korespondent TVP w Berlinie, pierwsze komentarze po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów wskazują, że w Niemczech możemy mieć do czynienia z pewnego rodzaju kryzysem powyborczym.
– Dlatego, że ten remis między oboma partiami daje możliwość tworzenia koalicji zarówno CDU, jak i SPD. Wiadomo, że te partie deklarowały przed wyborami, że nie chcą już dłużej rządzić razem, a przypomnijmy - rządziły 8 lat i był to okres trudnych rządów, bo programy obu ugrupowań chociaż się do siebie zbliżyły, to mimo wszystko różniły się – tłumaczy Gmyz.
twitterCzytaj też:
Ekspert: Polska zatęskni za MerkelCzytaj też:
Wybory w Niemczech. Będzie tak samo, tylko bardziej