TOMASZ D. KOLANEK: Jak zdefiniowałby pan termin „supermocarstwo”?
PROF. JAKUB POLIT: Najkrócej rzecz ujmując – supermocarstwo. Jest to państwo, które ma albo pragnie mieć globalne wpływy i takie, które bez trudu potrafi poradzić sobie z każdym pomniejszym mocarstwem.
Czym różni się supermocarstwo od imperium?
Te pojęcia się przenikają, co nie zmienia sprawy, że toczy się na ten temat od wielu lat dyskusja. Jak powszechnie wiadomo, imperium wywodzi się od rzymskiego terminu oznaczającego władzę i panowanie, a więc imperium musi być wielką potęgą. Istniały wprawdzie stare imperia czy stare potęgi imperialne, które z czasem podupadły, i chociaż niejednokrotnie były one bardzo rozrzucone terytorialnie, to stały się jedynie przebrzmiałymi pięknościami. Takim czymś było na przykład pierwsze i ostatnie imperium kolonialne świata – portugalskie, które swoje mocarstwowe czasy przeżyło w XVI w. W przypadku dzisiejszych mocarstw sprawa jest jednak skomplikowana. Można powiedzieć, że z imperium mamy do czynienia, kiedy istnieje nierównoprawny status centrum i peryferii. Zazwyczaj takie imperium jest wielkim mocarstwem, ale niekoniecznie musi nim być, ponieważ czasem jedynie do takiego statusu pretenduje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.