Pod pewnymi względami wybór stojący przed Francuzami przypominał ten, który przed dwoma laty mieli Polacy, a przed pół rokiem USA
Kandydaci establishmentowi przypominali trochę naszych opozycjonistów totalnych: Macron – Ryszarda Petru, Fillon – Grzegorza Schetynę, a Mélenchon – krzyżówkę Zandberga z Palikotem.
Żeby było jasne, pani Le Pen to nie Jarosław Kaczyński w spódnicy. Nie brakuje jej odwagi i determinacji. Z resztą było gorzej. Owszem,
jest antyemigrancka, ale bez przesady, za to antyunijna ponad miarę. A postulat wyjścia z Unii, gdy ta daje namiastkę potęgi i finansowe korzyści, w uszach przeciętnego Francuza brzmiał jak absurd. Również ten afekt do Putina? (Skądinąd cechujący prawie wszystkich kandydatów).
W dodatku prawicowość Frontu Narodowego też jest w wysokim stopniu problematyczna. Pani Marine, chociaż dwa małżeństwa temu przedstawiała się jako katolicka integrystka, dziś prezentuje się jako zwolenniczka wartości laickich, jest za aborcją i nie proponuje
powrotu do chrześcijańskich korzeni.
Jak zatem zamierza przeciwstawić się nawale islamu?
Pod tymi względami akurat przypomina większość swoich rodaków, którzy z grubsza wiedzą, czego nie chcą (zwłaszcza wysiłku, wyrzeczeń, ryzyka), i dali temu wyraz, wykopując dwie tradycyjne siły V Republiki (socjalistów i republikanów) na aut i zawierzając teflonowemu chłoptasiowi bez właściwości.
Teraz się cieszą z „całą postępową Europą”. A do mnie powraca obraz ze starych kronik – radosnych tłumów witających brytyjskiego premiera Chamberlaina wracającego w 1938 r. z Monachium z hasłem na ustach: „Przywożę wam pokój”. Celnie skomentował to szeregowy wówczas poseł Winston Churchill: „W Monachium mieli do wyboru hańbę i wojnę. Wybrali hańbę i wojnę też będą mieli!”.
Nie wierzę, że ktoś taki jak Macron (swoją drogą historia znała już jednego Makrona, prefekta pretorianów, który na spółkę z Kaligulą zamordował Tyberiusza, rzucając Rzym w odmęty tyranii) stawi zwycięsko czoło wyzwaniom takim jak kryzys Unii czy islamski potop.
Biedna Marianna! Czas płynie, problemy rosną, bomba demograficzna tyka...
Ktoś twierdzi, że Europę może ocalić tylko dłuższa, bezlitosna okupacja muzułmańska. Co do całej Europy nie jestem przekonany, ale jeśli chodzi o Francję, to na pewno!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.