Ukrainę zniszczyć, Zachód wystraszyć
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Ukrainę zniszczyć, Zachód wystraszyć

Dodano: 
Wojna na Ukrainie. Zniszczone samochody w Kijowie
Wojna na Ukrainie. Zniszczone samochody w Kijowie Źródło: PAP/EPA / OLEG PETRASYUK
Putin jest skazany na radykalnych imperialistów. Bombardując ukraińską infrastrukturę, na jakiś czas zyskał sobie ich aprobatę.

Moskwa wciąż nie potrafi adekwatnie odpowiedzieć na ukraińską kontrofensywę. Co prawda w rękach Rosjan wciąż jest znaczna część obwodu chersońskiego wraz ze stolicą oraz strategicznie kluczowy korytarz lądowy łączący Krym z Donbasem, a atak na most Kerczeński nie doprowadził do całkowitego i definitywnego odcięcia półwyspu od Rosji. Był on jednak potężnym ciosem wizerunkowym. Spóźnionym, ale spektakularnym „prezentem” urodzinowym dla rosyjskiego prezydenta. Uderzeniem nie tylko w infrastrukturę, lecz także w prestiż samego Putina, który przecież osobiście otwierał most i traktował tę inwestycję jako kluczową pod względem logistycznym, a także jako symbol „powrotu Krymu do macierzy”.

Wreszcie był to atak na terytorium uważane przez Kreml za część Rosji. Czyli potencjalny pretekst do użycia nawet taktycznej broni jądrowej. Ale takiego pretekstu mogło również dostarczyć wyzwolenie jakiejkolwiek miejscowości w obwodach chersońskim, zaporoskim, donieckim lub ługańskim. Wszystkie te regiony zostały przecież po przeprowadzeniu pseudoreferendów oficjalnie włączone do Rosji. Taka była odpowiedź na utratę obwodu charkowskiego. Nie mogąc utrzymać jednego regionu, Putin ogłosił aneksję czterech innych, których i tak nie kontroluje. Ukraińcy zaś przekraczają kolejne „czerwone linie” wyznaczone przez gospodarza Kremla. Nie reagują na groźby.

Awans zbrodniarza

Odpowiedzią na zniszczenie mostu Kerczeńskiego były zmasowane ataki rakietowe, przeprowadzone na terenie całego właściwie kraju. Ich skala była największa od 24 lutego. Rosjanie skutecznie uderzyli w infrastrukturę energetyczną. Spowodowali przerwy w dostawach prądu. Ukraińskie władze zaapelowały o oszczędzanie energii. Kijów wstrzymał eksport prądu do Polski, Węgier, Rumunii i Mołdawii. Pociski spadły również na centra miast, zabijając i raniąc cywilów. Putin wprost oznajmił, że ataki były zemstą za „akty terroru na terenie Federacji Rosyjskiej”. Jak zwykle odpowiedzialnością za eskalację obarczył przeciwnika. Kremlowska propaganda coraz częściej i chętniej nazywa Ukraińców już nie tyle „nazistami”, ile „terrorystami”. „Specjalna operacja wojskowa” okazała się niewypałem – to jasne. Narracja o wyzwalaniu braci Ukraińców spod buta brunatnej junty brzmi coraz mniej wiarygodnie. Co innego przekaz o walce z „państwem terrorystycznym”, które atakuje Rosję na jej własnym terenie. Nie tylko niszczy rosyjską infrastrukturę. Poza tym przecież „zabija naszych filozofów” – jak z patosem stwierdził Putin, odwołując się do zamachu na Aleksandra Dugina, w którym zginęła jego córka.

Cały artykuł dostępny jest w 42/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także