Na Białorusi nie ustają prześladowania księży. Jeśli dwa lata wcześniej milicja i KGB na Białorusi represjonowały ludzi, którzy protestowali po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, to obecnie zatrzymania, kary grzywny i więzienia grożą tym wszystkim, którzy sprzeciwiają się wojnie na Ukrainie i sojuszowi reżimu Łukaszenki z rosyjskim agresorem. W ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów, w tym połowę stanowili księża z Kościoła katolickiego obrządków łacińskiego i bizantyjskiego.
Prześladowania duchownych
Według inicjatywy Christian Vision, która na bieżąco monitoruje prześladowania chrześcijan na Białorusi, w ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych różnych Kościołów: 8 rzymskokatolickich, 3 greckokatolickich, 6 prawosławnych i 7 protestanckich. Jednak liczba ta jest zapewne większa.
Najczęstszą przyczyną zatrzymania przez milicję było wyrażanie przez księży solidarności z Ukrainą po wybuchu wojny. Wzywano ich na przesłuchania za wpisy w mediach społecznościowych, umieszczanie np. flagi ukraińskiej na swoim FB (ks. rzymskokatolicki Aleksander Baran), „polubienia” na stronach internetowych uznawanych przez reżim za ekstremistyczne. Kapłana greckokatolickiego Wasilija Jegorowa ukarano grzywną za naklejkę na swoim samochodzie z napisem „Ukraino, przebacz”, księży prawosławnych: Władysława Bogomolnikowa – za zbiórkę pieniędzy dla uchodźców z Ukrainy, Michaiła Marugo – za powitanie ich z kwiatami na dworcu w Mińsku.
Kapłan Kościoła katolickiego ks. Andrzej Bulczak, pracujący w Postawach w północno-zachodniej Białorusi, po wybuchu wojny przygotował z młodzieżą filmik, w którym białoruska dziewczynka wypowiada się przeciwko wojnie, pisząc list do swoich rówieśników. Padają w nim słowa: „My nie chcemy wojny, modlimy się za Ukrainę, zbieramy pieniądze dla dzieci, które tam cierpiały. Pragnę, aby ten list był krzykiem mojego serca: Nigdy więcej wojny!”. Za zamieszczenie tego filmiku w mediach społecznościowych ks. Bulczak został wezwany na milicję i ukarany grzywną. Musiał opuścić Białoruś po 14 latach posługi i obecnie pracuje duszpastersko w Gdańsku.
Księża traktowani jak kryminaliści
Na Białorusi można zatrzymać osobę w tymczasowym areszcie na 72 godziny. Niektórzy księża podczas aresztowań traktowani są dość brutalne jak kryminaliści: po przewiezieniu do więzienia są ustawiani tyłem do ściany, z rękami w górze, rewizji towarzyszą ujadające psy i wyzwiska. Ksiądz Aleksander Baran, który w więzieniu przesiedział łącznie przeszło miesiąc, wspominał, że warunki w izolatce były jak w średniowieczu: „Zrozumiałem, co przeżywali księża podczas represji stalinowskich w latach 30. ubiegłego wieku, których wsadzano za kraty”.
Poza tym milicja i KGB naciskają na biskupów, wzywając ich na rozmowy na temat „niepokornych” księży, którzy krytykują działania reżimu i łamanie praw człowieka.
Kościół katolicki na Białorusi od wielu lat był pod presją rządzących. Księżom z Polski, którzy pracowali w tym kraju, często odmawiano przedłużenia wizy. Pod koniec sierpnia 2020 roku nie wpuszczono na Białoruś metropolity mińsko-mohylewskiego abp. Tadeusza Kondrusiewicza, gdy wracał z Polski. Szykany były związane z jego apelami o pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego po wyborach i o niestosowanie przemocy wobec protestujących. W końcu metropolitę wpuszczono, ale wkrótce złożył dymisję z urzędu, formalnie ze względu na wiek (ukończył 75 lat).
We wrześniu ubiegłego roku władze zamknęły w Mińsku świątynię katolicką pw. św. Szymona i św. Heleny, tzw. „czerwony kościół”, po pożarze, który wybuchł w zakrystii, ale nie wyrządził szkód wewnątrz świątyni. Wiele wskazuje na to, że było to umyślne podpalenie. "Czerwony kościół" znajduje się na ul. Sowieckiej koło Placu Niepodległości w Mińsku, w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Rządu, władz miejskich i dwóch uniwersytetów. Na Placu odbywały się główne protesty 2020 roku, a uczestnicy chronili się w katolickiej świątyni przed OMON-em. Obecnie władze miasta nie wyraziły zgody na ponowne otwarcie kościoła, wyłączyły w nim i na plebanii wszystkie media, a księżom nakazano opuszczenie budynków parafialnych.
Kary za chrzest na otwartej przestrzeni
Również protestantom różnych wyznań od wielu lat utrudnia się prowadzenie działalności duszpasterskiej, np. baptyści są karani grzywną za przeprowadzanie – zgodnie z ich tradycją – chrztów w wodzie na otwartej przestrzeni, np. w jeziorze czy rzece; dla władz białoruskich są to „nielegalne zgromadzenia”. W stolicy zamknięto zbór użytkowany przez protestanckie wspólnoty „Jan Chrzciciel” i „Nowe Życie” pod pretekstem nieuregulowanej sytuacji prawnej świątyni. Za odprawianie nabożeństw na zewnątrz zamkniętego zboru są wymierzane wysokie kary finansowe. O niektórych przypadkach w zborach protestanckich brak informacji, gdyż parafie mają problemy z uzyskaniem rejestracji prawnej swojej wspólnoty.
Ale w ostatnim czasie także duchowni prawosławni podlegają szykanom i represjom. Najdłuższy wyrok pozbawienia wolności otrzymał proboszcz z miejscowości Stepanki w diecezji brzeskiej ks. Siergiej Riezanowicz. Skazano go na 16 lat kolonii karnej o wzmocnionym reżimie. Uznawany jest za więźnia politycznego.
Niektórzy represjonowani księża postanowili opuścić Białoruś, zwłaszcza posługujący tam polscy duchowni katoliccy, a także Białorusini. Swoją ojczyznę opuściło m.in. 7 księży prawosławnych. Teraz poza granicami swojego kraju opiekują się duszpastersko swymi rodakami-emigrantami.
Czytaj też:
Kreml wciągnie Białoruś w ofensywę na Ukrainę? Dyner: Gdyby to od niego zależało…Czytaj też:
Wojsko Polskie tworzy nową dywizję na wschodzie. Białoruś reaguje