Kreml wciągnie Białoruś w ofensywę na Ukrainę? Dyner: Gdyby to od niego zależało…

Kreml wciągnie Białoruś w ofensywę na Ukrainę? Dyner: Gdyby to od niego zależało…

Dodano: 
Aleksandr Łukaszenka, przywódca Białorusi
Aleksandr Łukaszenka, przywódca Białorusi Źródło: PAP / Justyna Prus
Atak wojsk białoruskich na Ukrainę nie opłaca się Białorusi z bardzo wielu powodów i nie opłaca się samemu Łukaszence – mówi Anna Maria Dyner.

Kreml konsekwentnie wywiera na Mińsk presję, by zbrojnie zaangażowała się w wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. W niedzielę Reuters informował, powołując się na resort obrony w Mińsku, że Rosja i Białoruś przeprowadzą wspólne ćwiczenia lotnicze. "Niezależne" białoruskie media informują na białoruskich lotniskach widać coraz większą aktywność rosyjskiego lotnictwa. Zachodni i ukraińscy analitycy zastanawiają się, czy i w jakim kierunku uderzą z Białorusi Rosjanie oraz, czy zdołają zmusić Łukaszenkę do zaangażowania w ofensywę sił białoruskich.

Kreml wciągnie Białoruś w ofensywę na Ukrainę?

Anna Maria Dyner z PISM, analityk ds. Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej podzieliła się swoją opinią w rozmowie z analitykiem ds. wojskowości Jarosławem Wolskim na jego kanale YouTube.

– Ta wojna nauczyła nas już, że bardzo wiele analiz, które robiliśmy na logikę, na to, co się powinno zdarzyć albo, co się nie powinno zdarzyć, to sporo prognoz można było wyrzucić do kosza. Na logikę polityczną to byłoby samobójstwo dla Aleksandra Łukaszenki. (…) Uczciwie mówiąc, gdyby to od niego zależało, to sądzę, że decyzja jest taka, że nie wejdą, ponieważ nie opłaca to się Białorusi z bardzo wielu powodów i nie opłaca się samemu Łukaszence – powiedziała ekspert PISM.

Dyner: Łukaszenka ma nieduże zasoby

Dyner zaznaczyła, że należy zostawić pewien margines na "ale", który może wszystko zmienić. Jak tłumaczyła, ruch taki może mieć sens wojskowy z punktu widzenia Kremla m.in. po to, żeby otworzyć kolejny front i związać siły ukraińskie na północy. Przypomniała jednak, że Białoruś ma jedynie 15 tys. żołnierzy, których może obecnie wystawić do działań zbrojnych. Podkreśliła też, że w trakcie walk uczą się nie tylko Rosjanie, ale także Ukraińcy, którzy bardzo mocno ufortyfikowali północną granicę.

Ponadto Mińsk wyrażając obawy wobec NATO, nie mówi tak jak Kreml głównie o Amerykanach, lecz przede wszystkim o Polsce i Litwie. – Ciężko mi uwierzyć, że mając tak nieduże zasoby, Łukaszenka wszystkie rzuciłby na kierunek ukraiński, zostawiając granice z Polską i Litwą otwarte. To absolutnie przeczyłoby logice polityczno-wojskowej tego, co dzieje się na Białorusi nawet teraz – oceniła.

Społeczeństwo antywojenne

– Trzecie zastrzeżenie – Białoruś z wielu różnych powodów nie brała udziału w żadnych konfliktach zbrojnych od czasu powstania niezależnego państwa białoruskiego. Owszem, byli wysyłani jako błękitne hełmy, byli w niewielkiej ilości w Kazachstanie, ale to w zasadzie wszystko. Dlatego śmiem twierdzić, że nawet z tych 15 tysięcy tylko część naprawdę byłaby zdolna do prowadzenia efektywnych działań zbrojnych – powiedziała Dyner. Oboje rozmówcy zgodzili się, że nie wierzą w wejście Białorusinów na Ukrainę bez pełnego rozwinięcia mobilizacyjnego.

W dalszej części tego wątku analityk PISM omówiła zastrzeżenia społeczne, tłumacząc, że istotnym elementem białoruskiego kontraktu społecznego jest nie wikłać się w żadne wojny. – To widać w badaniach społecznych po dziś dzień (…) Społeczeństwo białoruskie jest antywojenne – podkreśliła, przypominając, że kierownictwo w Mińsku boi się masowych protestów.

Czytaj też:
Ukraiński dziennikarz: Samobójcze dla wojsk, ale Putin to powtórzy
Czytaj też:
Taki plan ma armia Ukrainy w razie ponownej ofensywy na Kijów
Czytaj też:
Wolski: Taki atak byłby bardzo niebezpieczny dla Ukrainy

Źródło: WoW - Wolski o Wojnie, YouTube / DoRzeczy.pl
Czytaj także