W wywiadzie dla Polsatu analityk i ekspert ds. wojskowości ocenił, że politycznie Ukraina wygrała wojnę i na obecną chwilę wygrywa także jeśli chodzi o walki sił zbrojnych obu stron. – Jeśli przetrzyma przyszły rok, to wygra całą wojnę. (…) Rosjanie nie powiedzieli jednak ostatniego słowa. Odtwarzają teraz od 20 do 30 pułków, które będą gotowe do akcji na wiosnę – podkreślił.
Wolski: Odcięcie dostaw z Zachodu zagrożeniem dla Ukrainy
Przedmiotem rozmowy była także rola Białorusi w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Moskwa wywiera na Mińsk presję, by zbrojnie zaangażowała się w wojnę Rosji przeciwko Ukrainie. Na Białorusi rozpoczęła się kontrola gotowości bojowej Sił Zbrojnych. Opinia publiczna Zachodu od początku inwazji w lutym 2022 roku obawia się skierowania białoruskich wojsk na Ukrainę, jednak cały czas wygląda na to, że Łukaszenka nie zamierza tego robić.
Wolski przyznał, że istotne będzie, co teraz zrobi Białoruś. – Dla Rosjan jedynym realnym scenariuszem, aby uzyskać pokój na akceptowalnych dla Kremla warunkach, jest odcięcie Ukrainy od dostaw z Zachodu – przypomniał, dodając, że dla Kremla zasadnicze znaczenie miałoby uderzenie z kierunku białoruskiego w stronę Lwowa.
– Taki atak byłby bardzo niebezpieczny dla Ukrainy – przyznał. Jak dodał, obecnie nie wiadomo, czy do niego dojdzie. Wolski wskazał, że obszary zachodniej Ukrainy nie są zbyt dogodne do operowania czołgami, ponieważ jest tam mnóstwo rzek i rozlewisk. – Może tam jednak dojść do uderzenia o charakterze strategicznym, aby odciągnąć siły ukraińskie od Donbasu – zaznaczył.
Analityk tłumaczył, że nie widać na Białorusi symptomów mobilizacji. – Armia białoruska jest przy końcu podporządkowania się Rosji, ale to jeszcze nie jest czas, aby bić na alarm – stwierdził. – Musimy pamiętać, że Rosja dąży do likwidacji Ukrainy. Były listy osób, które należy zlikwidować – dodał. – Ukraińcy nie walczą zatem tylko o wschód, oni walczą o cały kraj – powiedział.
Pytany o szanse na wypchnięcie sił rosyjskich z całości terytorium Ukrainy, Wolski ocenił, że jest to scenariusz możliwy pod warunkiem, że armia Ukrainy nadal będzie skuteczna, a armia Rosji tak groteskowa. Zaznaczył jednocześnie, że masa wojsk, którą wystawia Kreml może zyskać na jakości.
Rosja wciągnie Białoruś do wojny?
13 grudnia szef Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk w rozmowie z Piotrem Zychowiczem na kanale YouTube "Historia realna" wyraził ocenę, że Białoruś raczej nie wejdzie zbrojnie na Ukrainę. Analityk OSW wskazał w tym kontekście cztery czynniki.
– Po pierwsze trzeba pamiętać, że armia białoruska cały czas ma niewielki potencjał bojowy. Tych najbardziej przygotowanych żołnierzy jest około 10, czy kilkunastu tysięcy – przypomniał.
Jako drugi argument Konończuk podał, że według jego diagnozy generałowie Białorusi nie wykazują woli, by wysyłać siły zbrojne na Ukrainę na nieswoją wojnę.
– Po trzecie wreszcie – wyliczał – jest pytanie o morale żołnierzy białoruskich. Gdyby oni zostali wysłani, to co by groziło reżimowi Łukaszenki, to duży poziom dezercji – znacznie większy niż to ma miejsce w siłach rosyjskich.
Ekspert nadmienił, że kluczowy jest być może argument czwarty – W społeczeństwie białoruskim nie ma przyzwolenia, żeby wysyłać na Ukrainę armię białoruską. Badania, które posiadamy, wskazują, że nawet 90 proc. społeczeństwa białoruskiego sprzeciwia się wysłaniu armii białoruskiej – tłumaczył.
Czytaj też:
Zełenski: Jestem w drodze do USACzytaj też:
Radziejewski: Rozkręcono hurraentuzjazm. Kibicowanie zamiast analizyCzytaj też:
Polityczna konsumpcja Białorusi? Eberhardt: Łukaszenka to niełatwy partner