Referendum w Katalonii rozpoczęło się o godz. 9.00. Otwarto ponad 1000 lokali wyborczych, jednak nie we wszystkich można oddać głos. Wiele lokali zostało zamkniętych przez Gwardię Narodową. Taka sytuacja zastała szefa regionalnego rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta, który musiał oddać głos w innym miejscu. Wcześniej w tym lokalu, w którym zagłosować chciał Puigdemont doszło do przepychanek pomiędzy wyborcami a policją.
W związku z utrudnieniami stwarzanymi przez władze centralne, rzecznik rządu Katalonii poinformował, że wszyscy chętni mogą głosować w dowolnych lokalach wyborczych, jeśli okaże się że wyznaczony został zamknięty przez służby. Wystarczy mieć przy sobie ważny dowód osobisty lub paszport.
Sytuacja w Hiszpanii robi się coraz bardziej niebezpieczna. Dochodzi do przepychanek z policją. W mediach społecznościowych opublikowano także nagranie na którym widać, jak funkcjonariusz strzela do ludzi z broni gładkolufowej. Media informują o wielu rannych.
W międzyczasie media donoszą o wpływie Kremla na plebiscyt w Katalonii. Madrycka gazeta "El Mundo" pisze, że "rosyjska machina zwiększyła swoją pracę w godzinach poprzedzających referendum w celu pogłębiania podziałów w Hiszpanii i dzielenia Unii Europejskiej". Wskazuje się tu głównie na powiązanych z Kremlem użytkowników portali społecznościowych.
Czytaj też:
Trwa okupacja szkół, Madryt wysyła dodatkowe siły policyjne. Katalonia głosujeCzytaj też:
Hiszpania: Wielotysięczne manifestacje zwolenników i przeciwników referendum w Katalonii