Szef Grupy Wagnera zapowiedział w weekend wycofanie się z ukraińskiego miasta mówiąc, że jego najemnicy przekażą Bachmut regularnym oddziałom rosyjskiej armii po zdobyciu go w krwawej bitwie, która trwała od kilkunastu tygodni. Prigożyn poinformował, że wycofywanie jego sił ma zakończyć się w przyszłym tygodniu.
Na filmie opublikowanym w czwartek na jego kanale w serwisie Telegram widać, jak Prigożyn ściska dłonie członkom Grupy Wagnera i gratuluje im.
– Do 1 czerwca główna część zostanie przeniesiona do tylnych obozów. Przekazujemy stanowiska wojsku. Amunicja, pozycje, wszystko, łącznie z suchymi racjami — powiedział Prigożyn, mówiąc bezpośrednio do kamery.
Kto kontroluje Bachmut?
Jednak jeszcze we wtorek ukraińscy urzędnicy twierdzili, że część miasta nadal pozostaje pod kontrolą ukraińską.
– Jeśli oni [Rosjanie - przyp. red.] wierzą, że zajęli Bachmut, to ja mogę powiedzieć, że to nieprawda. Na dzień dzisiejszy część Bachmutu jest pod naszą kontrolą – powiedział CNN ukraiński doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Ołeksij Daniłow.
Z kolei według rzecznika Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Serhija Czerewatego, częstotliwość ataków na miasto "zmalała”. W rozmowie z CNN Czerewaty powiedział, że było to "bardzo nietypowe dla tej części linii frontu”, dodając, że powodem tego jest "znaczne wyczerpanie, straty i przegrupowanie” rosyjskich jednostek.
– W ciągu ostatnich 24 godzin odbyły się dwa starcia bojowe. W ciągu ostatnich dwóch dni odbyły się po trzy starcia bojowe – powiedział.
Według wiceminister obrony Ukrainy Hanny Mailar najemnicy z Grupy Wagnera faktycznie są zastępowani przez regularne oddziały rosyjskie na obrzeżach miasta. Mailar dodała, że siły rosyjskie próbują odebrać zdobyte w ciągu ostatniego tygodnia przez wojska ukraińskie tereny.
Wiceminister utrzymuje, że siły ukraińskie nadal "kontrolują obrzeża miasta w jego południowo-zachodniej części.
Czytaj też:
Coś więcej niż klęska. Prigożyn wskazał, co nie udało się Rosji na UkrainieCzytaj też:
Co dzieje się w Bachmucie? Prigożyn i ukraiński MON wysyłają sprzeczne informacje