Marianne Barnard sama przyznaje, że zdobyła się na odwagę powiedzenia o swoim przeżyciu, na fali informacji o seksaferze związanej z hollywoodzkim producentem Harveyem Weinsteinem.
Czytaj też:
Skandal seksualny w Hollywood. Coraz więcej informacji wychodzi na jaw
"Zaczęłam czuć się niekomfortowo"
Aktorka w rozmowie z gazetą "The Sun" opowiedziała, że kiedy poznała Polańskiego miała zaledwie 10 lat. Reżyser miał wtedy robić jej nagie zdjęcia na plaży w Malibu. "Na początku myślałam, że idę na plażę z moją mamą, byłyśmy tam jakiś czas same, a potem on przyszedł" –tłumaczyła Barnard.
"Najpierw robił mi zdjęcia w bikini, potem w płaszczu, a potem poprosił, żebym zdjęcia górną część kostiumu. Z tym nie miałam problemu, miałam tylko 10 lat i często biegałam bez topu. Ale wtedy poprosił mnie, żeby zdjęła też dół kostiumu (...) Zaczęłam czuć się niekomfortowo, zauważyłam, że moja mam gdzieś zniknęła" – opisywała aktorka w rozmowie z dziennikarzami gazety. "Nie wiem gdzie ona poszła i nie wiem kiedy to stało i nie było jej tam z nami...potem on mnie molestował" – zwierzyła się Barnard.
Po upublicznieniu tej historii, Barnard domaga się usunięcia Polańskiego z szeregów Amerykańskiej Akademii Sztuk i Wiedzy Filmowej, a petycję w tej sprawie podpisało już kilkanaście tysięcy osób.
Przypomnijmy, że przed Barnard, w sierpniu tego roku, już trzecia kobieta oskarżyła znanego reżysera o wykorzystywanie seksualne, w czasie kiedy była nieletnia. Sytuacja miała mieć miejsce w roku 1973 kiedy kobieta (dla mediów obecnie znana tylko pod pseudonimem "Robin") miała mieć 16 lat, a Roman Polański 40 lat.
Czytaj też:
Gwałt, molestowanie - kobiety dzielą się swoimi przeżyciamiCzytaj też:
Wraca sprawa Polańskiego. Miał wykorzystać seksualnie 16-latkę