Amerykański ekspert: Nowa broń Putina to zła wiadomość dla NATO

Amerykański ekspert: Nowa broń Putina to zła wiadomość dla NATO

Dodano: 
Prezydent Rosji Władimir Putin (w środku) obserwuje manewry armii rosyjskiej
Prezydent Rosji Władimir Putin (w środku) obserwuje manewry armii rosyjskiej Źródło: Wikimedia Commons
Pocisk Oriesznik daje Rosji przewagę w potencjalnej konfrontacji z NATO – uważa Decker Eveleth, amerykański ekspert wojskowy.

Na łamach portalu Foreign Policy został opublikowany artykuł, z którego wynika, że najnowocześniejszy rosyjski system rakiet balistycznych średniego zasięgu Oriesznik mógłby potencjalnie sparaliżować gotowość operacyjną NATO w hipotetycznej wojnie z Rosją.

"Dobrą wiadomością jest to, że konwencjonalne możliwości Oriesznika dadzą Rosji więcej opcji niejądrowych, teoretycznie zmniejszając ryzyko, że Kreml rozważy użycie broni atomowej na wczesnym etapie konfliktu. Złą wiadomością jest to, że niejądrowe możliwości Oriesznika oznaczają, że Rosja będzie miała więcej opcji, aby znacząco zakłócić operacje NATO na poziomie konwencjonalnym" – czytamy w tekście analityka think tanku CNA (Center for Naval Analyses).

Jego zdaniem masowy atak Rosji przy użyciu konwencjonalnych rakiet Oriesznik na strategiczne obiekty NATO, takie jak bazy lotnicze, centra dowodzenia oraz magazyny rakietowe, mógłby zachwiać NATO, gdyby prezydent Rosji Władimir Putin nie użył broni nuklearnej.

"Nowoczesne samoloty myśliwskie – szczególnie F-35, które wiele państw NATO coraz częściej wykorzystuje jako swój wielozadaniowy samolot z wyboru – są zbyt skomplikowane, aby naprawiać je w terenie. F-35 i podobne samoloty zostały zaprojektowane do obsługi przez duże, zaawansowane bazy lotnicze. Dziesięciolecia cięć budżetowych skoncentrowały siły powietrzne NATO tylko w kilku z tych baz, czyniąc je wyjątkowo podatnymi na ostrzał rakietowy typu Oriesznik" – wskazuje Eveleth.

Jako potencjalną odpowiedź na taki atak ekspert proponuje rozproszenie samolotów NATO w odległych lokalizacjach w całej Europie, tak aby Rosji trudniej było je znaleźć, namierzyć i zniszczyć w razie potencjalnego konfliktu.

Rosja użyła rakiety Oriesznik do ataku na Ukrainę

Rosja po raz pierwszy użyła pocisku Oriesznik w listopadzie ubiegłego roku podczas ataku na zakłady Jużmasz/Piwdenmasz w ukraińskim Dnieprze (obwód dniepropietrowski).

Tego samego dnia Władimir Putin oświadczył, że atak jest odpowiedzią na ukraińskie uderzenia rakietami produkcji amerykańskiej i brytyjskiej (ATACMS, Storm Shadow) przeprowadzone wcześniej na cele na terytorium Rosji, które jego zdaniem nie mogły się odbyć "bez bezpośredniego udziału wojskowych specjalistów" państw będących producentami tych pocisków.

Według ekspertów Ośrodka Studiów Wschodnich w ataku z wykorzystaniem Oriesznika Rosjanie użyli ładunku MIRV (Multiple Independently Targetable Reentry Vehicle), w którym każda z sześciu głowic rozdzielała się na kolejne sześć pocisków kinetycznych (bez ładunku wybuchowego), w podstawowej wersji zawierający głowice jądrowe.

"Atak stanowił demonstrację polityczną bez większego znaczenia wojskowego. (...) Dniepr znajduje się w zasięgu de facto wszystkich wykorzystywanych dotychczas przez Rosję pocisków balistycznych i manewrujących, a te, które uderzyły w Piwdenmasz, najprawdopodobniej nie poczyniły znaczących szkód" – czytamy w analizie OSW.

W grudniu Putin powiedział, że system Oriesznik może zostać rozmieszczony na Białorusi w drugiej połowie 2025 r.

Czytaj też:
Minister obrony Rosji polecił przygotować armię do wojny z NATO

Opracował: Damian Cygan
Źródło: Foreign Policy / OSW / Reuters
Czytaj także