Robert Duchniewicz poinformował, że nie będzie ubiegać się o stanowisko premiera Litwy. Polak był wymieniany jako jeden z kandydatów do objęcia tego urzędu. W opublikowanym w środę na Facebooku obszernym wpisie wyjaśnił powody swojej decyzji.
"Patrząc na perspektywę kariery politycznej, rozumiem, że takie możliwości rzadko się zdarzają. Jednak sytuacja nie jest taka prosta" – napisał. Polityk podkreślił, że ma obowiązki wobec mieszkańców rejonu wileńskiego, którzy w 2023 r. wybrali go na urząd mera. "Wiem, że powinienem pozostać w regonie wileńskim" – oświadczył. Jednocześnie zaznaczył, że byłby "gotów rozważyć kandydowanie" na stanowisko szefa litewskiego rządu tylko w przypadku braku innych odpowiednich kandydatów, co – jak stwierdził – "w obecnej sytuacji nie ma miejsca". "Moja sytuacja na zajmowanym stanowisku różni się od sytuacji wszystkich innych obecnych i przyszłych kandydatów. Nie byłoby trudno ich zastąpić. Dla mnie oznaczałoby to skreślenie wszystkiego" – wyjaśnił.
34-letni Polak, Robert Duchniewicz, jest wiceprzewodniczącym Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej (LSDP), będącej największą siłą w koalicji rządowej. Był szefem kampanii w zwycięskich wyborach do Sejmu w zeszłym roku.
Według medialnych doniesień, litewscy socjaldemokraci jeszcze w środę mają ogłosić nazwisko swojego kandydata na urząd premiera.
Polityczne trzęsienie ziemi na Litwie
31 lipca premier Litwy Gintautas Paluckas podał się do dymisji. Decyzja o nagłej rezygnacji została podjęta pod presją koalicjantów, którzy mieli zagrozić opuszczeniem rządu, jeśli Paluckas nie ustąpi ze stanowiska. Powodem mają być niejasne powiązania biznesowe polityka oraz liczne kontrowersje wokół jego przeszłości.
W lipcu litewskie media opublikowały wyniki śledztwa dziennikarskiego, wskazujące na nieprawidłowości w działalności Paluckasa, zarówno w sferze biznesowej, jak i publicznej. Zarzuty obejmują m.in. nieuiszczenie grzywny w wysokości 16,5 tys. euro zasądzonej w 2012 r., kiedy to polityk, będąc dyrektorem administracyjnym wileńskiego ratusza, miał nadużyć uprawnień przy przetargu na deratyzację, faworyzując najdroższą ofertę.
Co więcej, jak podała agencja BNS, firma Dankora, należąca do bratowej Paluckasa, zamierzała zakupić systemy akumulatorowe od spółki Garnis, której współwłaścicielem był sam premier. Transakcja miała być współfinansowana ze środków unijnych. Jakby tego było mało, śledczy mają badać również relacje polityka z litewskim biznesmenem Darijusem Vilcinskasem. Chodzi m.in. o transakcje dotyczące sprzedaży mieszkania oraz przejęcie zrujnowanego pałacu o wartości 6 mln euro.
Czytaj też:
Niepokojąca wiadomość z Litwy. NATO wezwane do działania
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
