Po ostatniej manifestacji przeciwko polityce prezydenta Macrona liczba rannych wzrosła już do co najmniej 110 osób. Z kolei około 300 protestujących zostało zatrzymanych.
Obraz Paryża po wczorajszych protestach przypomina krajobraz po bitwie. Grupy z imigranckich przedmieść oraz chuligani i anarchiści podpalali samochody, budynki i niszczyli witryny sklepów. Podpalono również wóz policyjny. Manifestanci zniszczyli także posąg Marianne znajdujący się wewnątrz Łuku Triumfalnego.
Sam Łuk został natomiast pomazany przez demonstrantów. Na wielu zniszczonych budynkach (w tym słynnym Łuku) widnieją symbole anarchistów oraz Antify – radykalnej, lewicowej organizacji.
Również protestujący z ruchu "żółtych kamizelek" wdali się w konflikt z policją, obrzucając funkcjonariuszy kamieniami i butelkami. Służby w odwecie użyły gazu łzawiącego.
Do zamieszek odniósł się prezydent Francji. – Przechodnie lub dziennikarze są zagrożeni, Łuk Triumfalny zbezczeszczony. Sprawcy tej przemocy nie chcą zmian, chcą chaosu – mówił Macron, zapewniając, że winni zamieszek odpowiedzą za swoje czyny. Polityk podkreślił, że to co się wydarzyło we Francji "nie ma nic wspólnego z wyrazem pokojowego gniewu".
Czytaj też:
Premier Francji odwołał swój przyjazd do Polski na szczyt klimatycznyCzytaj też:
Coraz goręcej w Paryżu. Policji skradziono karabin szturmowy