Bronisław Wildstein rzuca rękawicę politycznej poprawności. W tekście “Dlaczego jestem homofobem” dowodzi, że język, a właściwie lewicowo - liberalny żargon jest orężem w ideologocznej walce gejowskiego lobby o władzę. Zdaniem Wildsteina, po erze komunistycznych eksperymentów z państwem i gospodarką, nadchodzi era eksperymentu z kulturą.
“Nie chodzi więc o – skądinąd niemożliwy - akt uwolnienia człowieka od wszelkich ograniczeń, ale o wykreowanie ich nowych, co wcale nie oznacza, że mniej restrykcyjnych, sztucznych form.”
Publicysta podkreśla, że jeśli seksualne wybory mają być sprawą publiczną i zasadą istnienia nowej mniejszości - seksualnej, to nic nie stoi na przeszkodzie aby były przedmiotem powszechnej debaty. Zamykanie ust wszystkim, którzy chcieliby wziąć w niej udział, to przykład terroru politycznego.
O hedoniźmie kultury gejowskiej, stygmatyzowaniu jej przeciwników, o rozmontowywaniu instytucji małżeństwa, a także o żywiole namiętności pisze Bronisław Wildstein w najnowszym numerze “Do Rzeczy”.