Aby nie pogubić się w aferach i aferkach z Aleksandrem Kwaśniewskim w roli głównej, dziennikarze określają je nazwami krajów. W przeszłości mieliśmy „przypadłość filipińską”oraz „kazachstański zgrzyt”, teraz przyszedł czas na „skandal ukraiński”.
Na szczęście państw na świecie jest ponad 200 – nawet gdyby były prezydent bardzo się starał, geograficznych odniesień do jego perypetii na pewno nie zabraknie.
Przed kilkoma dniami okazało się, że Kwaśniewski zasiada w radzie dyrektorów pewnego gazowego przedsiębiorstwa, należącego do Mykoły Złoczewskiego, oligarchy związanego z Wiktorem Janukowyczem. Kwaśniewski nie widzi w tym żadnego problemu, bo „Złoczewski był z Janukowyczem skłócony”, a poza tym „w warunkach ukraińskich to postać czysta i uczciwa”. Dziennikarze usłyszeli także od Kwaśniewskiego, że musi jakoś zarabiać, aby „dożyć starości”, i że jest „towarem eksportowym”. W wolnym tłumaczeniu: „Nie wasz interes, jako osoba prywatna mogę robić, co mi się żywnie podoba.
Niby się wszystko zgadza, tyle, że Kwaśniewski tak do końca prywatną osobą nie jest. Jako była głowa państwa korzysta z rozlicznych przywilejów, między innymi z częściowej ochrony BOR, podatnicy finansują mu też prowadzenie biura. Owszem, jest „towarem eksportowym”, jednak nie dlatego, że nazywa się Kwaśniewski, lecz dlatego, że jest byłym „President of Poland”. To zaś zobowiązuje do unikania dwuznacznych sytuacji.
Czy Kwaśniewski z tego powodu zbiednieje na starość? Jakoś nie mam wątpliwości, że wystarczy mu i na bagietkę, i na kawior do bagietki.
foto: Tomasz G. Sienicki