A może by tak podpalić tęczę? Z okazji 25. rocznicy tolerancji, którą ofiarował nam gen. Jaruzelski tak haniebnie prześladowany nawet po śmierci przez nienawistników. Tak pięknie płonęłaby w imię tolerancji, wolności i jedności, czyli pluralizmu. Moglibyśmy wokół niej pląsać, a korowód taneczny prowadziłby red. Pacewicz w sukience w parze z red. Żakowskim z wąsami i Janiną Paradowską albo Edytą Górniak z brodą, bo byłaby to grupa poliamoryczna.
W ten sposób uczcilibyśmy wolność, którą począł na Okrągłym Stole Adam Kiszczak z Czesławem Michnikiem, tę, która zaowocowała prezydenturą Jaruzelskiego i spowodowała, że nawet Tadeusz Mazowiecki zaczął się spieszyć powoli do premierostwa, a potem i do należnej mu prezydentury, którą wyrąbał mu spod siedzenia Lech Wałęsa. Nie, nie ten, którego znamy obecnie, autorytet i przyjaciel autorytetów, obiekt nagonki obłąkanych lustratorów, europejski mędrzec oraz twórca Solidarności, ale jej niszczyciel, bolszewicki nienawistnik, małpa z brzytwą oraz dyktator z siekierką. Tego pierwszego na strajk w stoczni przywiozła swoim tramwajem legendarna Henryka Krzywonos, ten drugi ośmielał się krytykować wielkiego Jerzego Turowicza.
Jakże pięknie płonęłaby tęcza, przypominając wielki triumf, który zapewnili nam najwięksi w naszej historii pomimo wściekłego wrzasku bydła i motłochu. Ku pamięci gen. Jaruzelskiego, broniącego nas przed wojskami sowieckimi przeciw stanowi wojennemu, który wprowadzili bracia Kaczyńscy. Nie możemy zapomnieć, że to oni, bliźniaczy siewcy niezgody wespół z demonicznym Janem Olszewskim i talibem Antonim Macierewiczem, zamknęli w Oświęcimiu Władysława Bartoszewskiego i wyprowadzili Nadwiślańskie Jednostki MSW oraz CBA pod wodzą upiornego Mariusza Kamińskiego, aby dokonać zbrodniczej lustracji. Na szczęście płk Jan Lesiak pod patronatem Krzysztofa Kozłowskiego i Bartłomieja Sienkiewicza wyjął ze swojej szafy właściwą instrukcję, na widok której pierzchły armie IPN-owskich siepaczy.
Nie do końca jednak. W podziemiach ciemnogrodu, w piwnicach IPN knują nadal szalone mohery, które zamordowały Gabriela Narutowicza, a teraz całą Polskę chciałyby rozpiąć na smoleńskim krzyżu. Nie mogą więc spocząć herosi wolności: złotousty Stefan Niesiołowski oraz osobnik o świńskim ryju i gumowym penisie, niańczeni przez Monikę Olejnik i Tomasza Lisa.
Wiecznie płonąca tęcza przegnałaby fundamentalistyczne ciemności średniowiecza i, może, nawróciła nieuleczalnych homofobów na europejską wiarę; błogosławiona tęcza, obiekt adoracji wyemancypowanych, wyzwolonych, oświeconych, młodych, wykształconych, z wielkich miast.
Jednak czy można nawrócić siewców nienawiści, którzy nie rozumieją, że in vitro jest lekarstwem na kryzys demograficzny, a Europa naszym wspólnym domem, w którym należy łączyć się, a nie dzielić, budować, a nie burzyć, razem, a nie osobno pod światłym przywództwem Angeli Merkel i grafini Róży Thun von und itd.? Może więc lepiej, aby spłonęli w ogniu tolerancji, buchającym z płonącej tęczy.