AGNIESZKA NIEWIŃSKA: Dlaczego SDP zaangażowało się w przygotowanie deklaracji organizacji dziennikarskich na temat podsłuchów? Odzwierciedla ona poglądy jednego z sygnatariuszy – Seweryna Blumsztajna z „Gazety Wyborczej” – który rozdzierał szaty, że „Wprost” destabilizuje państwo, a na podsłuchach w większości nie ma nic godnego uwagi.
KRZYSZTOF SKOWROŃSKI: Nie braliśmy udziału w przygotowaniu tej deklaracji, nie podpisaliśmy jej. Przyjęliśmy zaproszenie na debatę, która jak na polskie warunki wyglądała na w miarę bezstronną. Okazało się, że jest inaczej. Nie zmienia to jednak faktu, że dziennikarze muszą odpowiedzieć na pytanie o podsłuchy, o to, z czego można korzystać, a z czego nie. Warto określić, gdzie jest granica. Nie każdą podsłuchaną rozmowę powinno się publikować.
W odniesieniu do polityków można chyba pozwolić sobie na więcej.
Tak, ale nie każde nagranie należałoby publikować. Dotyczy to rozmów o życiu prywatnym, sprawach rodzinnych, o chorym dziecku, które poseł czy minister musiał zawieźć do lekarza służbowym autem. (...)