Raport "Do Rzeczy". Mosad nie taki potężny
  • Witold RepetowiczAutor:Witold Repetowicz

Raport "Do Rzeczy". Mosad nie taki potężny

Dodano: 
Hamas, zdjęcie ilustracyjne
Hamas, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / MOHAMMED SABER
Izraelskie służby specjalne dotąd uchodziły za jedne z najlepszych na świecie. Jednak fakt, że państwo to było całkowicie nieprzygotowane na brutalny i krwawy atak Hamasu, poważnie naruszył ten obraz. Po zakończeniu działań zbrojnych Izrael czekają rozliczenia, ale już obecnie pojawiają się doniesienia o lekceważeniu sygnałów ostrzegawczych. Upadek mitu potężnego Mosadu może sam w sobie stanowić zagrożenie dla Izraela.

Po spektakularnym ataku Hamasu na Izrael, w którym zamordowanych zostało ponad 1 tys. osób, pojawiła się fala komentarzy, w których wyrażane było zdumienie, że cieszące się legendarną wręcz sławą najskuteczniejszych na świecie służby izraelskie do tego dopuściły. Chodzi tu przede wszystkim o najsłynniejszy z nich Mosad. Izraelskie służby specjalne składają się z trzech części: wywiadu cywilnego, czyli osławionego Mosadu, wewnętrznej służby bezpieczeństwa Szin Bet oraz wywiadu wojskowego, czyli Amanu, ale w powszechnej percepcji istnieje przede wszystkim Mosad. Jeden z byłych szefów tej instytucji Dani Jatom ocenił, że izraelski wywiad nie miał zielonego pojęcia o planie ataku i dlatego „wszystko poszło źle”. Jatom porównał tę porażkę do zaskoczenia Izraela przez Egipt i Syrię w ataku rozpoczynającym wojnę Jom Kippur, które miało miejsce – jak się wyraził – „50 lat i jeden dzień wcześniej”, i dodał, że jest ona tym większa, że wiadomo było o przeprowadzanych ćwiczeniach Hamasu.

Ponadto wielu komentatorów wskazywało, że świetnie zorganizowana akcja Hamasu dowodzi również wielkiego sukcesu wywiadowczego tej terrorystycznej organizacji. Hamas musiał przecież rozpoznać teren, by dokonać błyskawicznego ataku, osiągnąć cele i powrócić z „łupem” w postaci zakładników. W mediach światowych pojawiło się więc wiele analiz, w których próbowano odpowiedzieć na pytanie, dlaczego do tego doszło. Dlaczego „najlepszy wywiad świata” zawiódł, wystawiając w ten sposób niczego niespodziewających się Izraelczyków na rzeź z rąk terrorystów?

Odpowiedź nie jest jednak taka prosta, zwłaszcza że pytań jest więcej. Chodzi m.in. o pytanie o kondycję izraelskiego społeczeństwa, które – zdaniem niektórych – zgnuśniało, gdyż przestało żyć w stanie ciągłego zagrożenia terrorystycznego. Inni wskazywali też na to, że ostry polityczny konflikt, w którym Izrael znalazł się w ostatnich miesiącach, odwrócił uwagę polityków od zagrożenia. Kolejne pytanie, które się pojawiło, to to, czy siła Hamasu nie była niedoceniana, a zdolności obronne Izraela, zwłaszcza Żelazna Kopuła i Proca Dawida, przeceniane, powodując złudne poczucie fałszywego bezpieczeństwa. Przede wszystkim jednak warto zadać pytanie: Czy sława Mosadu była zasłużona czy też była bardziej mitem?

Mosad powstał w 1949 r., a jedną z jego najbardziej spektakularnych akcji było zorganizowanie serii zamachów na osoby uznane za odpowiedzialne za zamach na izraelskich sportowców na olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Operacja ta nosiła kryptonim Gniew Boga, a jej „polskim akcentem” była strzelanina w hotelu Victoria Intercontinental w Warszawie, do której doszło 1 sierpnia 1981 r. Celem był Abu Dawud, czyli Mohammad Dawud Oudeh, jeden z założycieli palestyńskiego Fatahu i mózg akcji terrorystycznej w Monachium. Tu jednak Izraelczycy nie osiągnęli sukcesu, bo Abu Dawud, z siedmioma kulami w swoim ciele, przeżył i zmarł dopiero w 2010 r. Inni nie mieli tyle szczęścia. Ali Hassan Salameh aka „Czerwony Książę”, stojący na czele elitarnego oddziału uderzeniowego Organizacji Wyzwolenia Palestyny o nazwie Brygada 17, został dorwany w Bejrucie w styczniu 1979 r. Do jego samochodu doczepiono 100-kilogramowy ładunek wybuchowy, a w eksplozji poza celem zginęło też czterech jego ochroniarzy oraz czterech przechodniów. Wszyscy agenci Mosadu zaangażowani w operację, w tym kierujący nią i obserwujący przebieg z łodzi na bejruckim nabrzeżu Michael Harari, zdołali opuścić Liban. Wcześniej jednak Harari zaliczył „wpadkę”, gdy w lipcu 1973 r. w norweskim Lillehammer nadzorował polowanie na Salameha. Problem w tym, że agenci izraelscy pomylili się i zamiast „Czerwonego Księcia” zastrzelili Bogu ducha winnego marokańskiego kelnera Ahmeda Bouchikhiego, którego jedyną „winą” było to, że był podobny do ściganego terrorysty. Z 15-osobowej ekipy Mosadu dziewięć osób zdołało uciec, ale sześciu agentów zostało schwytanych przez norweskie służby. Do 1975 r. wszyscy zostali jednak zwolnieni i wrócili do Izraela, niemniej odbiło się to mocno na reputacji Mosadu. Izrael nigdy nie wziął odpowiedzialności za zabójstwo Bouchikhiego, ale wypłacił jego rodzinie 400 tys. dol.

„Gniew Boga”

W 2005 r. Steven Spielberg nakręcił głośny film „Monachium” oparty na faktach związanych z operacją „Gniew Boga”. Nie był to jedyny hit filmowy lub serialowy związany z działaniami Mosadu.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także