W Urzędzie Kanclerskim w Berlinie na biurku kanclerz Angeli Merkel stał miedzioryt carycy Katarzyny II, zwanej w Niemczech Wielką. Mówiono, że konterfekt niemieckiej księżniczki na rosyjskim tronie był podarunkiem od Władimira Putina, prezydenta Rosji. Wymowa polityczna prezentu wydaje się oczywista. Prasa w Niemczech pisała wówczas o "pokrewnych duszach" obu pań, tej z Berlina i tej z Moskwy, nie precyzując dokładniej – a szkoda – tego pokrewieństwa.
Angela Merkel była oczarowana pułkownikiem KGB z Drezna za czasów sowieckich. Mogła z nim swobodnie rozmawiać w języku Goethego, a ściślej Honeckera. A język przecież ułatwia komunikację.
OD POCZDAMU
Rosja, budzące się imperium, i Prusy, powstająca potęga na kontynencie, w czasach carycy Katarzyny II i króla w Prusiech (a niebawem już króla Prus) Fryderyka II z powodów geografii politycznej zapałały do siebie wzajemnym uczuciem, którego zwiastuny pojawiły się już znacznie wcześniej, o czym świadczy tajny protokół prusko-rosyjski dotyczący Polski z Poczdamu. Konwencja rosyjsko-pruska z 17 lutego 1720 r. stanowi, że Rosja i Prusy wspólnie decydować będą o Polsce. Była to odpowiedź na umowę wiedeńską z 1719 r., w której Saksonia, Austria i Anglia deklarowały utrzymanie niezależności Rzeczypospolitej. Rosja i Prusy opowiedziały się za utrzymaniem takiego ustroju Polski, który gwarantował niemoc państwa i ułatwiał ingerencję zewnętrzną oraz przeciwstawianie się wszelkim próbom reform w państwie polskim (podobnie do aktualnej sytuacji, w której znajduje się Polska). Konwencja rosyjsko-pruska w Poczdamie to początek późniejszego, trwającego do dziś romansu niemiecko-rosyjskiego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.