W ostatnich latach widać wręcz rewolucję w leczeniu szpiczaka: powoli staje się on chorobą przewlekłą?
Widać ogromny postęp, jeśli chodzi o skuteczność leczenia. 10-15 lat temu chorzy przeżywali średnio ok. 3 lata po diagnozie, obecnie jest to ok. 6-7 lat, a w krajach Europy Zachodniej, gdzie dostępność do najnowszych metod leczenia była wcześniej niż w Polsce, to już 10 lat i więcej. Długość życia zależy od dostępności do nowoczesnych leków. Szpiczak jest chorobą nawrotową, jednak pacjentów możemy skutecznie leczyć nie tylko po pierwszym i drugim, ale też trzecim, czwartym, piątym, szóstym nawrocie choroby. To pewien ewenement, ponieważ w innych chorobach onkologicznych pacjent po drugiej, trzeciej linii leczenia jest kwalifikowany do leczenia paliatywnego.
Dużym przełomem w Polsce była refundacja w 2018 i 2019 roku trzech bardzo nowoczesnych leków, na które długo czekali lekarze i pacjenci. Z niedawnego raportu fundacji Carita-Żyć ze Szpiczakiem wynika jednak, że ten dostęp do nowoczesnych leków wciąż nie jest optymalny.
Udało się przybliżyć Polskę do nowoczesnych standardów leczenia. Jesteśmy wdzięczni za te decyzje refundacyjne dotyczące pomalidomidu, daratumumabu i karfilzomibu. Jeśli chodzi o pierwszy lek, to mogą korzystać z niego wszyscy chorzy, którzy tego potrzebują. W przypadku dwóch pozostałych programy lekowe bardzo ograniczają populację pacjentów. Widać to bardzo dobrze w raporcie fundacji Carita. O ile w Polsce jest prawie 2000 pacjentów rocznie leczonych lekami immunomodulującymi (lenalidomidem i pomalidomidem), to w przypadku daratumumabu i karfilzomibu - kilkanaście razy mniej. Pokazuje to wyzwanie, z jakim się zmierzymy. Długość życia pacjentów ze szpiczakiem poprawia się, jednak nie dzieje się to dzięki stosowaniu jednego skutecznego leku, gdyż takiego nie ma. Pacjenci żyją dłużej, gdyż poprawia się skuteczność leczenia na każdym etapie, w każdej kolejnej linii leczenia. Gdy pojawia się oporność na daną terapię, powinniśmy zastosować schemat z nieco innymi lekami.
Co należałoby jak najszybciej zmienić, jeśli chodzi o dostęp do leczenia?
Chcielibyśmy móc stosować nowoczesne leki u większej liczby chorych. Jeśli chodzi o karfilzomib, to jest on dostępny w bardzo nowoczesnym schemacie, w połączeniu z lenalidomidem i deksametazonem, jednak tylko dla bardzo wąskiej grupy pacjentów kwalifikujących się do przeszczepienia szpiku. Jest pomostem do przeszczepienia, ale tylko dla niewielkiej grupy pacjentów, kryteria włączenia są bardzo ściśle określone, wąskie i nie do końca odpowiadają potrzebom. Podobnie jest z daratumumabem: chcielibyśmy móc go stosować także w połączeniu z innymi lekami. Na refundację czeka też nowy lek: iksazomib - bardzo potrzebny, zwłaszcza obecnie, w okresie epidemii. To lek doustny, pacjenci nie muszą przyjeżdżać do szpitala na leczenie.
Dla jakich pacjentów szansę stanowiłaby możliwość zastosowania schematu dwulekowego z karfilzomibem?
Na dziś ten lek jest dostępny tylko dla chorych, których kwalifikujemy do przeszczepienia. Jednak jedynie ok. 40 proc. pacjentów otrzymuje w pierwszej linii przeszczepienie szpiku, które nadal jest najskuteczniejszym leczeniem. W Polsce to zaledwie ok. 27 proc. pacjentów - powodem jest późniejsze rozpoznanie szpiczaka, gorszy stan ogólny chorego i gorsza dostępność do ośrodków przeszczepowych. Wejście do refundacji schematu dwulekowego z karfilzobimeb jest bardzo potrzebne, gdyż to szansa dla ok. 70 proc. pacjentów, którzy nie kwalifikują się do przeszczepienia. Mogliby mieć możliwość kolejnej linii leczenia, a każda kolejna otwiera możliwość wydłużenia życia pacjenta.
Prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej UM w Lublinie, lekarz kierujący Oddziałem Hematologicznym Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im św. Jana z Dukli
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.