Małgorzata S. miała 49 lat, gdy zdiagnozowano u niej raka płuca. Zachorowała na zapalenie płuc, a radiogram klatki piersiowej wykazał zaawansowane stadium nowotworu. Okazało się, że są już liczne przerzuty do innych narządów, dlatego operacja chirurgiczna była niemożliwa do wykonania. To dość typowe dla raka płuca, który przez długi czas nie daje charakterystycznych objawów. Przedłużający się kaszel czy zadyszka często są mylone ze zwykłą infekcją. Dlatego w ok. 80 proc. przypadków ten nowotwór jest wykrywany w zaawansowanym stadium, kiedy z powodu wielkości guza, zajęcia regionalnych węzłów chłonnych czy obecności przerzutów odległych jest już za późno na operację lub radiochemioterapię i jedynym wyjściem pozostaje radioterapia paliatywna oraz leczenie systemowe (farmakologiczne). Rak płuca to dziś największy zabójca – zarówno mężczyzn, jak i kobiet – spośród chorób onkologicznych. Co roku w Polsce rozpoznaje się go u ok. 14,6 tys. mężczyzn i 7 tys. kobiet. Liczba zgonów jest nawet wyższa niż liczba nowych zachorowań. Przeżycie pięciu lat po diagnozie notuje się u niewiele ponad 13 proc. chorych; to dramat w porównaniu z innymi często występującymi nowotworami – mówi prof. Rodryg Ramlau, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii UM w Poznaniu. W zależności od typu komórek nowotworowych raka płuca można podzielić na raka drobnokomórkowego i raka nie drobnokomórkowego (ten ostatni to ok. 85 proc. Przypadków w Polsce). Tylko u niespełna 20 proc. osób z niedrobnokomórkowym rakiem płuca udaje się wykonać operację, która daje 30–70 proc. szans na całkowite wyleczenie (w zależności od stopnia zaawansowania nowotworu). Pozostałym chorym do niedawna w zasadzie pozostawało leczenie paliatywne. Małgorzata S. też dostała radio- i chemioterapię. Nie przynosiły efektu, a z powodu wystąpienia działań niepożądanych chemioterapię trzeba było przerwać. – Byłam pewna, że zostało mi najwyżej kilka miesięcy życia – wspomina.
Nowe leki, nowe szanse
Pierwszą nadzieją na wydłużenie życia chorych na zaawansowanego raka płuca stało się wprowadzenie do leczenia leków ukierunkowanych molekularnie wobec mutacji w genach EGFR i ALK. Są one jednak szansą tylko dla wąskiej grupy chorych na raka nie drobnokomórkowego o typie niepłaskonabłonkowym, z obecną mutacją aktywującą w genie EGFR (ok. 10 proc. chorych) lub rearanżacją genu ALK (ok. 5 proc. chorych). Przełom nastąpił w 2015 r.: EMA (Europejska Agencja ds. Leków) dopuściła do obrotu pierwszy lek immunomodulujący w raku płuca. Profesor Dariusz M. Kowalski, kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii, mówi o tych lekach: immunokompetentne. Nie są to leki działające na komórki nowotworowe, za to przestrajają one pracę układu odpornościowego. – U osoby chorej na raka jest on „zaślepiony” przez komórki nowotworowe. Wydzielają one różnego rodzaju substancje i czynniki, które powodują, że nie „widzi” on komórek nowotworowych. Leki immunokompetentne powodują reaktywację układu odpornościowego. Tak jak ślepiec po uzdrowieniu zaczyna widzieć, tak układ immunologiczny znów dostrzega komórki nowotworowe i zaczyna działać. To nie leki niszczą raka, tylko układ odpornościowy pobudzony ponownie do aktywności antynowotworowej – tłumaczy prof. Kowalski. Badania wykazały, że leki immunokompetentne można stosować w każdym z podtypów raka niedrobnokomórkowego, a więc także u chorych z rakiem płaskonabłonkowym, dla których do tej pory nie było żadnych leków celowanych i jedyną opcją była chemioterapia.
Anty-PD-1
– Najbardziej obiecującą grupą spośród leków immunokompetentnych są leki nazywane inhibitorami receptora programowanej śmierci: inhibitory PD-1 (niwolumab i pembrolizumab) oraz anty-PD-1, takie jak atezolizumab – opowiada prof. Ramlau. Receptor PD-1 jest zlokalizowany na powierzchni komórek odpornościowych – limfocytów T. Gdy zwiąże się on ze specjalnym łącznikiem (ligandem), dochodzi do przerwania szlaku sygnałowego, co hamuje aktywność limfocytów T, przez co nowotwór może się rozwijać. Nowe leki: inhibitory PD-1 i PDL-1, mają do tego nie dopuścić. Małgorzata S. już od 2,5 roku dostaje – w ramach badania klinicznego – jeden z leków immunokompetentnych. To była dla niej ostatnia deska ratunku. Efekty są znakomite. – Rak przestał się rozwijać, niektóre zmiany nawet się całkowicie cofnęły. Nic już mnie nie boli, a przedtem często wzywałam pogotowie, bo nie mogłam wytrzymać z bólu – opowiada. Cieszy się, że przeżyła już pięć lat od wykrycia zaawansowanego raka płuca, co w momencie diagnozy wydawało się poza sferą marzeń. – A może uda mi się przeżyć kolejne pięć lat? – pyta. Profesor Kowalski ma pod swoją opieką chorych, którzy przyjechali do Centrum Onkologii kilka lat temu, płacząc, że został im miesiąc życia, tymczasem żyją już trzy, cztery lata, pięć lat, a czasem nawet dłużej. – Niestety, leki immunokompetentne nie u każdego będą tak samo skuteczne: szukamy przyczyn, dlaczego tak się dzieje. Natomiast można śmiało powiedzieć, że w pewnej grupie chorych leki zadziałały tak dobrze, że zmieniły ich losy – potwierdza prof. Kowalski. Znajomi Małgorzaty S., którzy wiedzą, że od lat choruje na raka płuca, mówią, iż nie widać po niej choroby. Praktycznie jedyną uciążliwością jest dla niej to, że regularnie przyjeżdża do szpitala na dożylny wlew leku. – Czuję się świetnie, chce mi się żyć! – cieszy się. Dla chorych bardzo ważne jest też to, że po lekach immunologicznych znacznie rzadziej pojawiają się działania niepożądane niż po klasycznej chemioterapii. Nie ma nudności, wymiotów, osłabienia. – Owszem, powodują one nadmierną aktywację układu odpornościowego, mogą więc pojawić się zmiany skórne, zaburzenia ze strony przewodu pokarmowego, biegunki, a zdarza się też ciężkie, autoimmunologiczne zapalenie płuc, jednak poważne powikłania występują u mniej niż 5 proc. chorych – dodaje prof. Kowalski.
Nie śmiertelny, tylko przewlekły?
Dzięki nowym terapiom widać światło w tunelu, choć na razie tylko dla części pacjentów z zaawansowanym i przerzutowym rakiem płuca. Eksperci nie kryją jednak optymizmu. – Wprowadzenie leków ukierunkowanych molekularnie i immunokompetentnych spowodowało, że część chorych z przerzutami odległymi zaczęła żyć tak długo, iż zaczynamy myśleć o raku jako o chorobie przewlekłej. Niektóre z nich można stosować w pewnej wyselekcjonowanej grupie chorych już w pierwszej linii leczenia. To wszystko stanowi ogromny przełom w leczeniu – przyznaje prof. Ramlau. Jeszcze większą szansę stwarzają indywidualizacja leczenia i łączenie nowych terapii z chemioterapią, a także łączenie leków immunologicznych w pary. – Być może będziemy mogli w niedalekiej przyszłości porównywać całkowite przeżycia w raku płuca z przeżyciami w takich nowotworach jak rak piersi, gdzie odsetek przeżyć pięcioletnich sięga 70 proc. – dodaje prof. Kowalski. Niestety, na razie polscy pacjenci z nowych leków immunologicznych mogą korzystać tylko w ramach badań klinicznych. Żaden z nich nie jest w Polsce refundowany, choć są to leki dostępne dla chorych na raka płuca także w wielu krajach świata, także tych, które mają taki sam lub nawet niższy PKB niż Polska. I lekarze, i pacjenci pilnie czekają na zmiany. To już na nie najwyższy czas.