Unia Europejska puszcza z dymem zdrowie Europejczyków, angażując się w rozgrywki polityczne. To nie tylko problem Polski

Unia Europejska puszcza z dymem zdrowie Europejczyków, angażując się w rozgrywki polityczne. To nie tylko problem Polski

Dodano: 
E-papieros, zdjęcie ilustracyjne
E-papieros, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Dyskusja dotycząca europejskiej polityki w zakresie walki z uzależnieniem od nikotyny od kilku miesięcy nie traci na intensywności, a w poszczególnych krajach UE co raz zgłaszane są nowe, radykalne inicjatywy regulacyjne.

Co ciekawe, w ostatnich miesiącach dotyczyły one przede wszystkim tylko jednej kategorii produktów, a mianowicie e-papierosów jednorazowych. Tak jakby wyzwanie związane z rosnącą ciągle liczbą palaczy tradycyjnych papierosów nie istniało. Być może wdrożenie dyrektywy tytoniowej uśpiło nieco czujność polityków i dało poczucie rozwiązania problemu. Poczucie bardzo złudne.

W Polsce dzieje się nie inaczej.

W kraju, w którym jedna trzecia Polaków pali nałogowo, od jesieni resort zdrowia deklaruje wprowadzenie zakazu sprzedaży jednorazówek jako jedno ze swoich flagowych działań, na dalszy plan spychając potrzebę opracowania kompleksowego programu leczenia uzależnienia od nikotyny.

Niewygodny raport

Jest 24 czerwca, ukazuje się wydanie specjalne badania Eurobarometru „Postawy Europejczyków wobec wyrobów tytoniowych i pokrewnych”. Zebrano ogółem 26 358 wywiadów, w tym 1 026 w Polsce, a badanie realizowane było w okresie 10 Maj ‐ 5 Czerwiec 2023. Czy taka potężna ilość danych i informacji, powinna przejść bez echa? Raczej nie, ale przeszła. I tu nasuwa się pytanie, czy Komisja popełniła błąd kroków, czy to było jednak celowe działanie?

Skąd takie przypuszczenie? Może dlatego, że podważa wiele założeń przyjętych przez Komisję Europejską w ramach podejmowanych działań dotyczących ograniczenia używania wyrobów nikotynowych i bezlitośnie obnaża ich nieskuteczność.

Co ciekawe, jeszcze trzy dni przed publikacją raportu, 21 czerwca, ministrowie zdrowia Europy debatowali nad polityką tytoniową i nikotynową, i nawoływali do większych restrykcji wobec alternatywnych produktów nikotynowych. Komisja mogła przecież opublikować raport przed debatą w Radzie. Jeśli raport, który liczy setki stron, był gotowy na poniedziałkowy poranek, to z pewnością był gotowy również w piątkowe popołudnie. Ale wtedy debata musiałaby odzwierciedlać jego wyniki.

A te nie nastrajają optymistycznie. Okazuje się bowiem, że od 2020, kiedy miała miejsce publikacja ostatniej wersji raportu rozpowszechnienie palenia wyrobów tytoniowych i pokrewnych w bloku 27 państw członkowskich spadło jedynie, uwaga, o cały 1 punkt procentowy (z 25 do 24 proc.). Natomiast od czasu wejścia w życie obecnego europejskiego zbioru przepisów dotyczących nikotyny i wyrobów tytoniowych spadło o 3 pkt proc.

Co to oznacza? A to, że wyznaczony przez UE cel zakładający, że do 2040 Europa stanie się strefą wolną od dymu, jest już dziś czystą mrzonką.

Co w miejsce zakazów?

Mimo że Unię Europejską przerasta walka z uzależnieniem od tytoniu i nikotyny, to nie jest skłonna korzystać z doświadczeń kilku krajów, które na tym polu zaczynają odnosić już pierwsze sukcesy. Przykładem są choćby Czechy, które stworzyły kompleksową politykę walki z nałogiem palenia tytoniu opartą o redukcję szkód. W kwietniu 2023 roku rząd Republiki Czech zatwierdził „Plan działania w zakresie polityki antyuzależnieniowej na lata 2023–2025”, który opiera się na zwiększeniu nakładów na ten cel oraz programach kontrolowanej konsumpcji i redukcji szkód dla wszystkich rodzajów uzależnień. W tym zakresie najlepszymi efektami może pochwalić się Szwecja, gdzie wprowadzono radykalne obostrzenia w stosunku do tradycyjnych papierosów, jednak liberalnie potraktowano produkty nikotynowe takie jak elektroniczne papierosy i snusy. Rezultat? Szwecja już dziś jest o krok od bycia społeczeństwem smoke-free, gdzie liczba osób palących nie przekracza 5%.

To podejście, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się dość wywrotowe, ma swoje uzasadnienie w licznych badaniach i na przykładzie Szwecji czy Czech zdaje się być bardziej skuteczne niż radykalne zakazy.

A jaki stosunek mają Polacy do wyrobów tytoniowych i pokrewnych?

Według badania Eurobarometru – „Postawy Europejczyków wobec wyrobów tytoniowych i pokrewnych”, Polacy palą częściej niż wynosi średnia Unii Europejskiej (27 proc. vs 24 proc.), co niestety chyba nikogo już nie zaskakuje. W naszym kraju palaczami są częściej mężczyźni niż kobiety. Są to też osoby, które mają większe trudności z opłacaniem rachunków. Ponadto Polacy częściej niż w UE korzystają z gotowych papierosów, a rzadziej z takich, które muszą sami skręcać ręcznie.

Polacy nie tylko nie rozpoczynają palenia od e-papierosów jednorazowych – najczęściej wybieranym pierwszym produktem nikotynowym są niezmiennie papierosy tradycyjne (90 proc.), ale też używają ich rzadziej niż wynosi średnia unijna.

Jedynie 3 proc. respondentów sięgnęło po e-papierosy jednorazowe jako pierwszy wybór. Widać też wyraźnie, że w Polsce tylko 4 proc. respondentów codziennie używa jednorazówek. Jeśli chodzi o podgrzewacze, codziennie używa ich 10 proc. badanych.

Na szczególną uwagę zasługuje w tym kontekście to, czego stara się nie widzieć KE, że wapowanie i korzystanie z podgrzewaczy pomogło ponad połowie ankietowanych ograniczyć lub rzucić palenie.

W świetle powyższych danych można też znaleźć wniosek, który chyba najlepiej oddaje sposób myślenia w KE o walce z uzależnieniem nikotynowym: „Pomimo używania e-papierosów i podgrzewanych wyrobów tytoniowych w próbach rzucenia palenia, większość niepalących jest sceptycznie nastawiona do ich skuteczności. Podczas gdy niewielka część wierzy w ich potencjał, aby pomóc w rzuceniu palenia, ich liczba blednie w porównaniu z większością, która nie podziela tego poglądu”.

Inaczej mówiąc, to niepalący mają ostateczny głos co do skuteczności stosowanych rozwiązań walki z uzależnieniem.

Jakby tego było mało ani departament zdrowia KE, ani sami autorzy raportu czy choćby Eurobarometr – nikt nie zakomunikował efektów swoich działań w Internecie. Nie było także żadnego, choćby pobieżnego komunikatu prasowego w tej sprawie. Przeoczenie? Czy komuś zależy, żeby te wyniki nie rozeszły się na szerszą skalę?

Czytaj także